sobota, 30 marca 2013
Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości
Tytuł: Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości.
Bohaterowie: Harry Styles, Louis Tomlinson, Liam Payne, Niall Horan, Zayn Malik.
Opis: Louis wraz z zespołem (Niall, Liam i Zayn) przyjeżdżają do matki Louisa na wakacje. Chłopcy zastają w domu nie tylko jego matkę i siostry, ale znienawidzoną przy Louisa ciotkę wraz z towarzyszem.
Stojąc pod moim rodzinnym domem obracam się w stronę chłopaków. Dotychczasowy sens mojego życia. Nasze sukcesy w X-Factorze i dwie wydane płyty. Nie wiem co bym zrobił teraz bez tych trzech idiotów. Zayn może dla każdego okazał by się dupkiem bez serca, który nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa, ale tylko my tak naprawdę wiemy, że serce ma ogromne. Jego ciemne oczy potrafią zawrócić w głowie nie jednej dziewczynie. Dość zabawnie to wygląda, jak idzie ulicą swoim krokiem bad boy'a i dosłownie każda, uwierzcie mi, KAŻDA dziewczyna się za nim ogląda. Tuż obok niego stoi Liam. Wydaje się bardzo odpowiedzialny i uczciwy. Szczerze ? Nic bardziej mylnego. Nie raz ma głupsze pomysły niż wszystkie nasze razem wzięte. No i wreszcie Niall. Nasz żarłok. Potrafi pochłonąć niezliczone ilości jedzenia, a wcale nie tyje. Wykreowany na osobę bardzo wesołą i pozytywnie nastawioną do świata. Jednak gdy kamery i aparaty znikają robi się cichy, często rozmyśla. Jesteśmy wykreowani na totalne przeciwności swoich osobowości. Bo na przykład ja, niby ten śmieszny i uwielbiający marchewki. Szczerze nienawidzę marchewek i jak to wszyscy uważają: jestem arogancki, bezczelny i egoistyczny.
Teraz gdy stoimy pod tym nieszczęsnym domem, do którego moja mama zgodziła się zaprosić trójkę tych debili, bo jak to ona stwierdziła: to będzie dobry pomysł bym poznała całe One Direction. Jak chce to ma, byle by jej domu nie roznieśli...
- Dobra chłopaki - zacząłem - starajcie się zrobić dobre wrażenie.
- Spokojnie stary, przecież Ci nie zrobimy przypału. - powiedział Zayn spoglądając na chłopaków. Niall i Liam przytaknęli, co mogłem uznać za dobry znak. Zadzwoniłem więc do drzwi.
W progu stanęła moja mama, jak zwykle radosna i pogodna, a tuż za nią wyłaniały się bliźniaczki, Daisy i Phoebe.
- Cześć mamo ! - krzyknąłem i od razu zostałem zgnieciony w objęciach mamy. Za sobą usłyszałem tylko donośne śmiechy chłopaków.
- Tak się cieszę, że Cię widzę. - powiedziała mama odsuwając się na długość ramion i przyglądając mi się od dołu do góry - No i wreszcie poznam chłopców. Chodźcie no tutaj.
Wykorzystując sytuację przekroczyłem próg domu i przywitałem się z bliźniaczkami. Kątem oka ujrzałem też Lottie, która rozmawiała przez telefon zapewne z Felicite, która jest teraz u babci, bo uparła się, że chce tam spędzić wakacje. Pomachałem jej tylko nie chcąc przerywać w rozmowie i zaczekałem na mamę.
Gdy już ta w końcu wymęczyła moich kumpli, zaprowadziła nas do salonu kierując w między czasie naszych ludzi, gdzie mają zanieść nasze bagaże.
- No więc kochani chciałam wam już dawno powiedzieć, ale stwierdziłam że z tym poczekam. Otóż przyjechała do nas ciotka Caroline. - powiedziała, co spotkało się z moim jęknięciem. Nie przepadałem za nią. Niby była miła, ale była strasznie pokręcona. Była tak wielkoduszna, że wszelkie możliwe zwierzęta przygarniała pod swój dach. Ostatnio w lesie znalazła jeża i przygarnęła go do domu, twierdząc, że pewnie samemu mu smutno. - Ale nie przyjechała sama. - no tak, pewnie przyjechała z siedemnastoma kotami. - Ciotka zdobyła się na cudowny gest i wzięła pod swoją opiekę pewnego młodzieńca, który też tutaj będzie mieszkał. Po śmierci jego rodziców nie miał gdzie się podziać. Ma dopiero 19 lat, więc ciężko miał ze znalezieniem pracy. Mam nadzieję, że go zaakceptujecie chłopcy.
No ludzie święci, ciotka Caroline ratuje biedną sierotę. Bo się popłaczę.
Idąc w stronę salonu dochodziły do nas już coraz głośniejsze śmiechy. Spojrzałem na chłopców, ale oni jak gdyby nigdy nic szli przed siebie uśmiechając się szeroko. Gdy dotarliśmy do salonu, który jest najjaśniejszym pomieszczeniem w domu składającym się z beżowej kanapy i stolika z ciemnego drewna oraz z licznych półek z książkami, dostrzegłem dwie postacie siedzące tyłem do nas. Jedna to oczywiście ciotka. Od razu poznałem ją po utlenianych na platynę włosach, a obok niej siedział ktoś o kędzierzawej czuprynie. Zawzięcie o czymś dyskutowali i co chwila wybuchali śmiechem.
- Oh gdzie moje maniery. - powiedziała ciotka wstając z kanapy i podbiegając do nas po kolei ściskając. - Jak zapewne wiecie bądź też nie, jestem ciotką LouLou.
- Nie mów tak do mnie. - warknąłem, na co mama od razu mnie szturchnęła.
- Harry chodź no tu do mnie - powiedziała zachęcając chłopaka ruchem dłoni. Chłopak wstał i podszedł w naszą stronę. Mógłbym przysiąc, że gdybym był dziewczyną poleciał bym na niego od razu. Podczas uśmiechu ukazywały się urocze dołeczki w policzkach, a jego zielone oczy błyszczały szczęściem. - To jest Harry i spędzi z nami wakacje. Myślę, że nie muszę nic mówić bo z biegiem czasu sami się doskonale poznacie i mam nadzieję zaprzyjaźnicie. A teraz migiem do pokoi bo już dochodzi siedemnasta. Odświeżcie się szybko i zejdźcie na kolację.
Posłusznie więc udaliśmy się do pokoi, a wraz z nami moja siostra Lottie. Stojąc w korytarzu zerknąłem na siostrę i czekałem na rozwój zdarzeń, bo nie wydaje mi się żebyśmy wszyscy spali w jednym pokoju.
- Więc tak. - zaczęła - Zayn, Niall i Liam macie pokój ostatni na lewo. - powiedziała i zaczęła schodzić po schodach.
- A ja ? - zapytałem zamieszany.
- No jak to co ? Przecież masz tu swój pokój.
Podchodząc pod drzwi do swojego pokoju delikatnie naparłem na klamkę i przywitał mnie widok nie tylko moich rzeczy, ale także sąsiednie łóżko po drugiej stronie ściany. Lekko zamieszany wszedłem dalej i opadłem na moje łóżko. O dziwo mój nowy znajomy Harry usiadł na sąsiednie.
- A ty tu czego szukasz ? - zapytałem przyglądając się mu. Jak on mógł być tak wiecznie radosny ?
- Twoja mama stwierdziła, że lepiej będzie jak będę dzielił pokój z tobą, niż z którymś z chłopców - powiedział przybierając zabawny wyraz twarzy i nakreślił w powietrzu cudzysłów - bo swojego syna zna najlepiej i wie, że na pewno się zakumplujemy.
Przytaknąłem tylko odwracając się przodem do ściany lecz po chwili namysłu odwróciłem się przodem do mojego współlokatora, który dalej siedział w tej samej pozycji.
- Nie miałem okazji Ci się nawet przedstawić. Nazywam się Louis. - powiedziałem podając mu rękę.
- Daj spokój, nie musisz się przedstawiać. Kto by was nie znał. - zaśmiał się lecz podał mi rękę. - Jestem Harry, ale to już wiesz.
Postanowiłem przerwać tą rozmowę, bo nigdy nie byłem dobry w gatkach typu: cześć, skąd pochodzisz. Zawsze wszyscy w takich rozmowach byli tacy sztuczni i przesadnie mili. Udałem się więc do krainy marzeń wkładając w uszy słuchawki i rozmyślając o dalszej karierze naszego zespołu.
W czwórkę stanowiliśmy zgraną paczkę, wiecznie nierozłączni. Gdy przychodziliśmy na jakąś dyskotekę parkiet był nasz. Wszystkie dziewczyny były nasze. Ale czy mi się to podobało ? Czy podobały mi się te klejące się do mnie dziewczyny na jedną noc ? Pragnąłem stabilizacji.
Do moich uszu dobiegł dźwięk odkręcanej wody. Harry pewnie bierze prysznic. Spoglądając na jego część pokoju widzę dużo ramek ze zdjęciami. Wiem, że nie powinienem ich oglądać bo to prywatna sprawa i mógłby sobie tego nie życzyć. Jednak ciekawość bierze górę.
Na zdjęciach widzę Harrego jako małego chłopca wraz z rodzicami. Widzę pełno radosnych chwil w jego życia. Jednak tylko jedno zdjęcie przykuło moją uwagę. On w objęciach jakiegoś chłopaka. Ich radosne twarze zwrócone ku sobie, ich spojrzenia skierowane na usta. Coś było w tym zdjęciu niesamowitego. Może to malowniczy krajobraz za nimi ? Zachód słońca nad jakimś stawem. Ławka. I oni w swoich objęciach. Chłopak obejmujący Harrego patrzy na niego z troską. Sam chciałbym, by ktoś tak na mnie popatrzał. Nie jak na obiekt na jednonocną przygodę. Czy to może moje partnerki nie dorosły do związku, czy może ja sam się przed tym bronię ? Czy czekanie na właściwą osobę ma sens ? Czy mam pewność że w ogóle ją spotkam ?
- Nie ładnie tak oglądać cudze rzeczy. - usłyszałem głos za sobą i momentalnie ugięły się pode mną kolana. Spojrzałam przestraszony na chłopaka próbując wydukać przeprosiny. - Nic się nie stało. - powiedział jakby czytał w moich myślach. Uśmiechnął się promiennie, a ja dopiero teraz zauważyłem że stoi tu przede mną pół nagi, niekrępujący się moją obecnością Harry. Dookoła bioder ma zawiązany ręcznik, który wisi niebezpiecznie nisko. Gdyby to był jeden z chłopaków, prawdopodobnie nic bym sobie z tego nie zrobił, ale fakt że stoi przede mną homoseksualista z uroczymi loczkami z których kapią krople wody i jego ciało jest nadal mokre... - Aż tak Ci się podobam ? - zapytał śmiejąc się.
- Yyy. Co ? - brawo Tomlinson. Tylko tyle udało Ci się powiedzieć ?
- Prawie ślina Ci po brodzie kapie. - i znów ten dźwięczny śmiech.
- Przepraszam. - wydukałem mijając go.
- Przyznaj się chociaż przed samym sobą. - zatrzymał mnie jego głos. Stojąc już przy drzwiach obróciłem się przodem do niego z dziwnym wyrazem twarzy. Harry widząc moje zdezorientowanie dodał: - Przyznaj się że Ci się podobam. - nie wytrzymałem. Że niby on mi się podoba ? Dobre sobie...
- Nie schlebiaj sobie. - warknąłem i wyszedłem z pokoju.
Wchodzę do pokoju chłopaków i zastaję ich w totalnym bałaganie. Rozpakowywanie nie idzie im najlepiej i wykłócają się, kto spakował czyje ciuchy. Chłopcy mieszkają w oddzielnym pokoju dla gości, który jest dość duży. Mama specjalnie dostawiła jedno łóżko, by się pomieścili. Uwierzcie mi czy nie, ale chłopcy są zachwyceni domem i okolicą, tylko nie Zayn, który dostał za mało półek z łazience na swoje kosmetyki do stylizacji włosów. Usiadłem spokojnie na jednym z łóżek, przyglądając się tej zabawnej sytuacji, jak wszyscy w skupieniu doszukują się swoich rzeczy i starają się zagospodarować im miejsce.
- Chłopaki, co wy na to żeby gdzieś wyjść ? - zapytałem głośno, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Nie mam sił na żadne imprezy ! - krzyknął Liam - Upijecie się i będziemy mieć na pieńku z Twoją mamą.
- Ja nie mam siły ruszać się z domu, jak chcecie to idźcie, ja zostanę. - odezwał się Zayn.
No ładnie. Sypie się nam ekipa. Ja bym chciał iść na imprezę. Liamowi nie pasuje. Niall to pewnie by chciał jeść. Na wycieczkę do pizzerni na pewno by się ucieszył.
- To może pójdźmy pograć w kosza ? Mamy lato, jest ciepło, długo jest jasno... - próbowałem zachęcić chłopaków, na co Niall od razu przytaknął zadowolony głową, a Liam trochę pogłówkował i przyznał mi, że to dobry pomysł.
- Zapytajmy Harrego czy pójdzie z nami. - zbyt entuzjastycznie zaproponował Niall.
- Nie wydaje mi się żeby chciał z nami iść. - próbowałam go przekonać.
- Sprawdźmy, czy masz rację. - odezwał się roześmiany blondyn.
Jak pewnie wiecie, moje próby i starania na nic. Po zjedzonej kolacji - która nawiasem mówiąc była strasznie krępująca, ponieważ wypytywanie się o każdy szczegół, nie było na miejscu, no ale ciotka to ciotka - udaliśmy się do parku wraz z Niallem, Liamem i Harrym. Tak, Harry zgodził się iść z nami...
Gdy już dochodziliśmy w stronę boiska, czułem na sobie wzrok mojego nowego współlokatora. By się upewnić odwróciłem się i napotkałem jego parę zielonych oczu wpatrującą się we mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
- To mamy dwóch na dwóch. - odezwał się Liam kozłując piłkę i obejmując Niall'a. Serio ? Czy on właśnie zasugerował mi, że mam być z Harrym przeciw ich dwójce ? Są tak świetni w kosza, że nie mamy żadnych szans...
Walka toczyła się równo, albo to za sprawą, że chłopcy dawali nam fory, albo że Harry radził sobie rewelacyjnie. Za każdym razem trafiał do kosza !
Ostatnie punkty do zdobycia, widzę, że chłopcy już nie dają rady, a Harry jest dalej pełny energii. Ja juz też ledwo żyję i mam ochotę położyć się na ziemi i zacząć protestować. Stoję tak podpierając dłonie o kolana lekko pochylony i czuję czyjeś zaciskające się dłonie na moich pośladkach. Obróciłem się zdezorientowany i za mną stał nie kto inny jak pan: Jestem Wspaniałym Sportowcem.
- Postaraj się Loueh, wiem że damy radę. - powiedział pochylając się nade mną.
Moje serce stanęło na moment, a żołądek fiknął koziołka. Czy to za sprawą chłopaka, który mimo, że był niesamowicie seksowny to także wysportowany ? Kiedy w końcu przyznam się przed samym sobą, że jestem biseksualny ?
Zrobiłem wszystko co w mojej mocy. Dla Harrego. Wygraliśmy. Nic nie mogło się równać do widoku radości na jego twarzy.
- Dobrze sobie radziłeś Loueh. - i znów to przezwisko. Loueh...
Spoglądam w lustro i widzę swoją zmęczoną twarz. Po dzisiejszej grze w kosza jestem tak wykończony, że prawie zasnąłem pod prysznicem...
- Louis ty sieroto - mruknąłem do siebie zauważając brak ciuchów w łazience. Owinąłem ręcznik wokół bioder upewniając się jeszcze przed wyjściem, że jest zawiązany na tyle wysoko by nie kusić mojego lokatora geja. Otwieram więc po cichu drzwi od łazienki i podchodzę do komody z ubraniami. Wysuwając jedną ze szuflad poszukuję jakiejś luźnej koszulki do spania, gdy nagle czuję przylegające czyjeś ciało do moich nagich pleców.
- W takim wydaniu jesteś całkiem pociągający Loueh. - usłyszałem za sobą głos Styles'a. Jego zachrypnięty i seksowny głos. - Chociaż w takim wydaniu wyglądasz, jeszcze lepiej. - odezwał się ściągając ze mnie ręcznik. W tej chwili stałem zupełnie nagi i bezbronny. Myśl, że za mną stoi całkowicie napalony Harry sprawiała, że moja męskość niebezpiecznie się podnosiła. Mimo, że nigdy nie pociągali mnie mężczyźni On był inny. Nie wiem czy to za sprawą ciekawości czy czystego pożądania gwałtownie się odwróciłem i złączyłem nasze usta w pocałunku, łapiąc jedną dłonią jego kark, by uniemożliwić mu odsunięcie się.
Myślicie że Harry protestował ? Wręcz przeciwnie. Oparł swoje dłonie na moich biodrach i przycisnął bliżej siebie, na co ja pisnąłem. Stał przede mną w samych bokserkach i starej, wymiętej koszulce. Niepewnie pogłębiłem nasz pocałunek, chcąc by trwał wieki. Całkowity heteroseksualista poddał się pożądaniu zaledwie po kilku godzinach spędzonych z tym kędzierzawym chłopakiem. Mogłem czuć się szczęśliwy i spełniony. Oderwałem się od Harrego z mlaskiem spoglądając w jego oczy pełne żądzy.
- Nie mówmy nikomu. - powiedziałem drżącym głosem. Ten zaś przytaknął mi głową na znak zgody ciągnąc mnie za rękę w stronę jego łóżka. Z mojego mózgu zrobiła się papka. Napalony Harry, w jednym łóżku ze mną. Rzucił mnie brutalnie na pościel, której zapach drażnił moje nozdrza swoją intensywnością, zapachem owoców i cynamonu. Mój prywatny afrodyzjak. Z przyjemnością zanurzyłem się w miękkim materacu i od razu zostałem przygnieciony przez ciało Harrego. Biło od niego niesamowite ciepło, a jego oddech tuż przy moim uchu sprawił, że zadrżałem.
- Loueh... Nawet nie wiesz jak bardzo Cię pragnę. - powiedział przygryzając płatek mojego ucha na co wydałem stłumiony jęk.
- Jestem Twój Harreh, tylko twój. - powiedziałem w nagłym przypływie odwagi.
Tak jak ustaliliśmy nikt się nie dowiedział o naszym wieczornym wybryku.
Podczas śniadania Harry posyłał mi znaczące spojrzenia, albo chcąc zrobić mi na złość często oblizywał wargi, bądź też wkładał rękę pod swoją koszulę drapiąc się po obojczyku, odsłaniając tym kawałek jego umięśnionego brzucha.
Początek wakacji zapowiadał się ciekawie. Częste wypady do klubów, które kończyły się wizytą w jednej z kabin w toalecie. Z Harrym oczywiście. Częste wypady na basen gdzie mogłem podziwiać jego idealne ciało, nie móc go dotknąć w żaden nieprzyzwoity sposób.
Dopiero w zaciszu naszego pokoju mogliśmy być blisko. Mogliśmy poczuć naszą miłość.
Tak właśnie dzięki cioci Caroline poznałem chłopaka, w oczach którego byłem idealnym facetem. Kto by pomyślał, że miłość tak może zmienić człowieka ?
Dzięki ciociu.
DZIĘKUJĘ ZA PONAD 2 400 WYŚWIETLEŃ !!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Heej, swietny blog! Swietne opowiadanie i one shot! Pisalas u nas na blogu zebysmy wpadly do cb no i jestesmy;* boosko piszeesz:) *.*
OdpowiedzUsuńAww. It's smells like Larry *.* Podoba mi się. Coś nowego, świeżego, aż nie mogę się doczekać drugiej części, bo może być zaskakująca ;) ~Lady Morfine <3
OdpowiedzUsuń