czwartek, 28 marca 2013
Rozdział 12
- 19 października - obiło mi się echem po głowie. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Wciągnęłam tylko gwałtownie powietrze zastanawiając się, jak to się stało. Co ja tu właściwie robię ?
- Amber... - kontynuował Louis - Jest wiele rzeczy, które musisz wiedzieć. Wiele się działo, jak Cię tu z nami nie było. - powiedział wpatrując się w swoje dłonie. Zastanawiałam się tylko, ile zdążyło mnie ominąć ciekawych rzeczy. Ile rzeczy wszyscy robili beze mnie. Ile posiłków zjedli, ile razy wyszli do kina, ile razy wyszli na spacer. Beze mnie.
Wpatrywałam się w Louisa, który wyglądał na przemęczonego. Coś w podświadomości podpowiadało mi, że to jego słyszałam, że to on przy mnie był. Że to ja byłam powodem jego zmęczenia... Jego opuchnięte oczy od płaczu, jego blada twarz. Mogła bym przysiąc, że bardzo schudł. Wyglądał jak wrak człowieka. Ja leżę tu podpięta do przeróżnych maszyn, a on po prostu siedzi, nie wiedząc od czego zacząć. Jego dłonie się trzęsą, a usta co chwilę otwierają się, na chęć powiedzenia czegoś i gwałtownie się zamykają odpuszczając ten pomysł. W moim umyśle krążą setki wspomnień. Poznanie się z Jess w pierwszej klasie. Pamiętam jak siedziałam sama w ławce i właśnie ona podeszła do mnie, pytając czy może się dosiąść. Włosy idealnie zaczesane w wysoki kucyk, fioletowa sukienka w różowe serduszka i białe podkolanówki. Zaszczyciła mnie swoim pięknym uśmiechem, na co ja kiwnęłam głową na znak zgody. Od tego momentu byłyśmy nierozłączne. Moment w którym rodzice powiedzieli mi i mojemu bratu, że się rozwodzą. Myśl nie do zniesienia. Aż wreszcie przyjazd tutaj. Poznanie Harry'ego i Naomi. Odkąd tu przyjechałam wszystko się zmieniło.
- Louis proszę. Powiedz coś. - powiedziałam spoglądając na przyjaciela.
- Za kilka dni będziemy mogli Cię stąd zabrać... Twój tata powiedział, że przyjedzie tu po Ciebie. Wszystko będzie jak dawniej obiecuję. - mówiąc to pochylił się nade mną i ucałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się smutno, widząc jak macha mi na pożegnanie i wychodzi za drzwi.
Nie pozostało mi nic innego jak czekać...
*kilka dni później*
Otwieram leniwie zaspane oczy i powoli podnoszę się do pozycji siedzącej. Rozglądam się po pokoju i widzę, że świat dopiero budzi się do życia. Pojedyncze promienie słońca wpadają do pokoju. Siedzę w półmroku zastanawiając się ile te 'kilka dni' może trwać. Kiedy wreszcie przyjedzie po mnie mój tata. Spoglądam na szafkę nocną i widzę kopertę z moim imieniem. Łapię ją drżącymi dłońmi i delikatnie rozrywam papier. Wyciągam z niej zdjęcie. Nie żaden list czy nawet testament. Po prostu zdjęcie, na którym jestem ja z Jess. Obie uśmiechnięte zamknięte w żelaznym uścisku.
- Pomyślałem, że chciała by żebyś je miała. - usłyszałam głos taty. Jednak on widząc moją dezorientację podszedł do mnie i przysiadł na skraju łóżka. - Wiem, że to może być dla Ciebie trudne - zaczął powoli - ale już mamy październik. Szkoła się już dawno zaczęła. Jess musiała wrócić i... - przerwał.
- I co tato ? - zapytałam niecierpliwie.
- Kochanie. Ona miała wypadek. - to co usłyszałam całkowicie odjęło mi mowę. Opadłam bezwładnie na łóżko. Nie chciałam już nic słyszeć, chciałam żeby wyszedł i mnie tu zostawił. Wszystkie wspomnienia zaczęły wracać, każde jej słowo obijało mi się o czaszkę.
W drodze powrotnej oparłam głowę o szybę w celu krótkiej drzemki. Jednak pomysł okazał się beznadziejny, ponieważ liczna ilość dziur w asfalcie całkowicie mi to uniemożliwiła. Postanowiłam przetrwać w pozycji siedzącej, aż do naszego celu. Mianowicie, mojego domu.
Wchodząc na górę do swojego pokoju widzę zdjęcia rodzinne w ramkach powieszone na ścianie.
Tom zajmujące pierwsze miejsce w szkolnych biegach.
Tata z mamą na ślubnym kobiercu.
Tom wraz z naszym chomikiem Robinem, który uciekł po tygodniu mieszkania u nas. Biedaczek wolał się ewakuować, gdy mama dowiedziała się o jego istnieniu i zaczęła krzyczeć tak głośno, że słyszano ją na drugim końcu miasta.
Mama z tatą na ławce. Jeszcze tacy szczęśliwi i pełni miłości.
A gdzie ja ? Gdzie jakiekolwiek moje zdjęcie ?
Otwieram drzwi do swojego pokoju i tracę grunt pod nogami. W moim dawnym pokoju w którym mieszkałam razem z Jess zostało tylko idealnie pościelone łóżko, puste pułki, ściany bez żadnych zdjęć i rysunków. Po otworzeniu szafy widzę, że i również one są puste. Odwracam się w stronę drzwi do naszej łazienki i pierwsze co rzuca mi się w oczy to kartony na lewo od drzwi. Podchodzę do nich powoli je otwierając.
Moje rzeczy...
W kartonach były spakowane moje rzeczy !
Usłyszałam za sobą skrzypnięcie drzwi więc od razu się odwróciłam, mimo że wiedziałam że to tata.
- Dlaczego ? - zdołałam wydusić ze łzami w oczach.
- Nie było szans abyś się wybudziła...
- Jasne ! Rozumiem ! Myśleliście wszyscy, że już nie przekroczę progu tego domu ?! Dobrze myśleliście ! Nie mam zamiaru to wracać ! - wykrzyczałam ojcowi w twarz i wybiegłam. Zwyczajnie przed siebie, traskając donoście drzwiami. Oczywiste mogło się wydawać to, że pobiegnę do Louisa. On jako jedyny zawsze mnie rozumiał.
Wbiegając po schodach w błyskawicznym tempie, wreszcie stanęłam pod drzwiami hotelowymi za którymi znajdował się Lou. Starając się uspokoić oddech podniosłam rękę i zapukałam w drzwi.
To co zobaczyłam całkowicie zwaliło mnie z nóg. Przede mną znajdował się Louis bez koszulki, w samych spodniach dresowych. Normalna dziewczyna umarła by z podniecenia, gdyby nie fakt, że miał na rękach małe dziecko. Przyglądałam się dziecku z wielkimi oczami nie wiedząc co jest grane.
- Od kiedy to bawisz się w niańkę ? - zażartowałam jednak gdy zauważyłam że jego wyraz twarzy jest spokojny i poważny zdębiałam.
- To moje dziecko Amber. - powiedział spokojnie.
Po pierwsze baaaardzo dziękuję za ponad 2 000 wyświetleń ! Wow. Nie spodziewałam się, że będzie was aż tak dużo.
Po drugie przepraszam za tyle czasu nieobecności, widzę że wiele was tu cały czas zaglądało z nadzieją na nową notkę i mam nadzieję że was nie zawiodłam, bo nie jestem zadowolona z rozdziału.
Planuję nowe opowiadanie. Tym razem zaplanowane szczegółowo, ponieważ te opowiadanie piszę spontanicznie. To co mi wpadnie do głowy to piszę. ;p
I chciałam was zapytać czy chcielibyście przeczytać ode mnie coś jeszcze ?
Nowe opowiadanie chciała bym zamieścić dopiero po epilogu, ale spokojnie. Na razie na epilog się nie zanosi. ; )
Zachęcam was do komentowania i obserwowania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Z chęcią poczytam coś jeszcze Twojego autorstwa :) Cieszę się, że w końcu dodałaś rozdział. Smutno z powodu Jess... I jeszcze Louis z tym dzieckiem. No cóż, pozostaje mi tylko czekać na następny z odpowiedziami na wiele pytań ;3
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że z chęcią coś poczytasz. ; )
UsuńJak już widzę, że skomentowałaś mój blog, to od razu mam banana na twarzy. ;p Dzięki za wsparcie. ;*
Postaram się wynagrodzić tą długą nieobecność. Kto wie, może jakimś one shotem ? Zobaczymy czy przerwa świąteczna pozytywnie wpłynie na moją wenę. ^ ^
Waitwaitwait... Czemu ja dopiero teraz czytam ten rozdział?! Oj Morfine... chyba trochę przyspałaś -.- No nareszcie Amber się obudziła! Jak miło, że Lou przy niej był ;) A co z tym skurwysynem Stylesem? Rucha wszystko co popadnie, skoro nawet jej nie odwiedzi? Zabiłabym chyba tego ojca za spakowanie Amber. Takie rzeczy robi się już w ostateczności do cholery! Mam pytanko- jak to kurwa twoje dziecko, Tomlinson?! Nie uczyli w szkole o antykoncepcji? Amber ma zostać u ojca. Może go mieszać z błotem, ale niech nie wyjeżdża ;< Tyle z mojej strony. Pozdrawiam~ Lady Morfine <3
OdpowiedzUsuńJak to Lou ma dziecko, z kim? Jak ojciec mógł myśleć że ona się nie obudzi. Nie!! Ja chcę następną część. Opowiadnanie świetne!
OdpowiedzUsuń