poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 11


Spadając z wielką siłą w dół, zastanawiam się co się dzieje. Powoli zaczynają docierać do mnie jakieś niezidentyfikowane szmery i głosy. Zastanawiam się, co pokusiło mnie, aby pójść tą ścieżką. Dlaczego nie zostałam w tym beztroskim świecie, gdzie mogę wzbić się ponad chmury, wesoło podśpiewując. Było tam tak dobrze. Z dala od codziennych problemów. Znajdowanie się gdzieś pomiędzy życiem, a śmiercią. Chciała bym cieszyć się tym stanem jeszcze trochę, chwilę, moment.
Moje klatka piersiowa ugina się pod wpływem czyjegoś nacisku. Czuję ukłucie w okolicy zgięcia łokcia. Po moim wiele rozchodzi się żar substancji, którą właśnie mi podano. Przed oczami mam wciąż pustkę. Ciężkie powieki protestują i nie chcą się otworzyć chociaż na moment. Do moich uszu dobiega głos starszego mężczyzny.
- Odzyskamy ją. - mówi głośno.
Moje ciało dalej jest ugniatane przez czyjeś silne dłonie. Zaczynam czuć w środku jakieś niepokojące stukanie. Coś, jakby chce rozsadzić mnie od środka. Zaczynam się martwić. Co, jeśli już nie wrócę do tego wspaniałego, bajkowego świata ? Co jeśli coś w środku mojego ciała chce mi uniemożliwić beztroskie życie tam ?
Boje się. Panicznie się boję. Różne głosy wokół mnie wirują. Nie jestem w stanie ich dokładnie zrozumieć. Wszyscy tak chaotycznie się wypowiadają i tak w szybkim tempie, że nie rozumiem ani słowa. Stukotanie w ciele narasta. Stuka rytmicznie, jak rytm do indiańskich tańców. Coraz bardziej boli mnie klatka piersiowa.
- Jej serce zaczęło bić. - usłyszałam niewyraźny głos kobiety.
Serce... Moje serce bije...

Siedzę skulona na krześle i co chwila ocieram policzki z natłoku łez. Kilka metrów przede mną widzę Louisa, bacznie stojącego przy drzwiach, oczekującego dobrych wieści. Jest taki silny. Tak bardzo wierzy w to, że wszystko będzie dobrze. Opuszczam swoje nibynóżki i podążam w jego stronę. Ledwo go poznałam ale już czuję że jest dobrym człowiekiem. Chce dla Niej jak najlepiej. To Ona jest teraz najważniejsza.
Stoimy tak chwilę w milczeniu. Żadne z nas nie potrzebuje słów. Stoimy tak po prostu rozmyślając o tych dniach, tygodniach, a nawet miesiącach bez Niej. Nic już nie jest takie samo.
- Proszę was o udanie się pana do domu, a pani do swojego pokoju. - dochodzi do mnie ochrypły głos lekarza wyłaniającego się zza drzwi. Louis przygląda mu się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. - Amber potrzebuje odpoczynku. Przyjdźcie jutro, dobrze ? - pyta starszy mężczyzna spoglądając na nas.
- Oczywiście. Przyjdziemy jutro. - mówię i staram się odciągnąć Louisa. - Chodź, musimy się przespać, oboje jesteśmy zmęczeni. Przyjdziemy tu jutro. Obiecuję. - W odpowiedzi dostaje tylko skinięcie głową.

Przemierzam korytarz w ciszy. Udaję się pod pokój Naomi, by oznajmić jej, że możemy już odwiedzić Amber. Po nieprzespanej nocy wyglądam jak zombie. Całą noc rozmyślałem o tym co skłoniło Amber do pójścia do lasu i co jej się tam stało.
Zawsze będę pamiętał o jej wiecznie wesołych oczach, które wpatrywały się we mnie tak, że miękły mi kolana. Zawsze będę pamiętał o jej pięknym uśmiechu, który rozświetlał każdy mój dzień. Zawsze będę pamiętał o niej, ale czy ona będzie pamiętała o mnie ? Czy śpiączka pozwoli jej na zatrzymanie wspomnień ? Czy natłok informacji pozwoli nam na dalszą przyjaźń ?
Nie chcę jej ranić. Nie chcę się przyznać do błędu. Boli mnie sama myśl, że mogła by się dowiedzieć o czymś tak okropnym. Pozostawię wszystko dla siebie. Dla jej dobra.

Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

Podchodzę pod pokój Naomi i zaglądam do niego. Widzę jak czarnowłosa zapina swoją bluzę i spina włosy w wysokiego kucyka. Podchodzi do mnie ciepło się uśmiechając. Nie znam jej długo, ale już zdążyła wzbudzić we mnie sympatię. Nie dziwię się czemu Amber jej zaufała i zaprzyjaźniła się z nią. Dzięki tej dziewczynie życie Amber nie legnie w gruzach. To Naomi zawsze przy niej będzie. To ona niczym anioł podniesie ją z każdego upadku i pokaże właściwą drogę. Myśląc o tym, nawet nie wiedziałem jak bardzo się mylę...
- Chodźmy już. - powiedziała moja towarzyszka i udaliśmy się pod pokój gdzie leżała Amber. Mała, krucha Amber. Dzięki której mam ochotę rano wstać i iść do niej. Spędzić cały dzień przy jej łóżku opowiadając jej, jak minął mi dzisiejszy dzień. Nie było to nigdy nic specjalnego, ale mimo to wiem, że ona mnie słyszała. Żałuję, że z biegiem czasu miałem coraz więcej pilnych spraw, przez co omijały mnie wizyty w szpitalu. To nie tak że ją zaniedbywałem. Po prostu obowiązki wzywały.
Stojąc już pod pokojem naszej przyjaciółki biorę głęboki wdech i zaciskam na ciężką klamkę. Drzwi otwierają się z cichym szelestem i do moich oczu uderza ciemność. Potrzebuję chwili, by oczy przyzwyczaiły się do niej. Powoli wchodzę do pomieszczenia dając znać Naomi że chcę porozmawiać z Amber sam. Ona tylko kiwa głową na znak, że się zgadza.
- Dlaczego tu tak ciemno ? - pytam po cichu.
- Nie chcę żebyś mnie oglądał w takim stanie. - odzywa się słabym głosem cicho łkając.
Zapalam światło i widzę w jakim stanie jest Amber. Jest blada, ma sine usta i wygląda tak słabo jakby zaraz miała zemdleć.
Jej zapłakane oczy przyglądają mi się ze strachem jakby bała się mojej reakcji. Uśmiecham się i podchodzę zapewniając że będzie w porządku.
- Lou... - zaczyna niepewnie - Ile to trwało ? - pyta patrząc na mnie wyczekującym wzrokiem, lecz ja nie wiem o co jej może chodzić. Widząc moje zamieszanie dodaje - No wiesz... Ile czasu spałam.
- Troszkę czasu... - odpowiedziałem przyglądając się jej. Spojrzała na mnie wykrzywiając twarz w grymasie. Wiedziałem że ta odpowiedź jej nie zadowoli.
- Którego dzisiaj mamy ? - szczerze nie chciałem jej odpowiadać na to pytanie. Fakt, że zapadła w śpiączkę w połowie lipca nie był pocieszający.
- 19 października - odpowiedziałem powoli.


Bardzo chciałam przeprosić, za to że tak krótko oraz za to, że od ostatniej notki minęło trochę czasu.
Może nie napisałam za wiele, ale chciałam dodać cokolwiek.
Strasznie Wam dziękuję za ponad 1800 wejść. To jest dla mnie tak wspaniałe, że nie potrafię w to uwierzyć. Dziękuję wam za komentarze, które mnie motywują. ; ) Oby dopisała mi wena, bo chciała bym napisać dłuższy rozdział, w którym będzie się trochę działo, bo ten rozdział wyszedł jakiś nudny.
Zachęcam do komentowania i obserwowania. ; )

Jak myślicie, jaką tajemnicę skrywa Louis ?

3 komentarze:

  1. Faajnnieee ! <3


    hazza691d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż mogę powiedzieć? Rozdział genialny i czekam na następny :))

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział !!

    zapraszam do mnie ♥

    dopiero zaczęłam

    http://www-my-crazy-life.blogspot.com/2013/03/rozdzia-1.html

    OdpowiedzUsuń