środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 5


Roztrzęsiona przepraszam Naomi i wychodzę z sali w celu ochłonięcia. Siadam w holu i przyglądam się różnym ludziom. Jak bardzo schorowani są. Jak pilnie potrzebują pomocy. Dostrzegam w ich oczach ból i cierpienie. Nigdy nie myślałam o tym, jak to jest być w takiej sytuacji. Co gorsza… Jeśli nie ma odwrotu ? Jeśli Ci ludzie żyją nadzieją na lepsze życie, mimo że ich choroba jest nieuleczalna. Życie jest krótkie i nie zdajemy sobie sprawy z tego jak szybko przemija. Czy zdajemy sobie sprawę z tego, jak ważne jest nasze życie ? I jak wiele zależy od ludzi, którzy nas otaczają, by było wyjątkowe. W ciągu naszego krótkiego życia, musi pojawić się ktoś, kto wywróci nasze życie do góry nogami. Ktoś, to całkowicie je odmieni i uczyni niepowtarzalnym.
Gdy już czuję się na siłach wracam do pokoju, w którym znajdowała się moja przyjaciółka. Wyglądała tak, jak przed moim wyjściem. Siedziała spokojnie wpatrując się w ścianę. Tak, jak gdyby to co zrobiła, nie było niczym specjalnym.
- Dlaczego ? – to jedyne co udaje mi się wykrztusić. Patrzę na nią w osłupieniu, nie mogą uwierzyć w to, co przed chwilą mi powiedziała. Powoli podchodzę do jej łóżka i usiadam na krześle znajdującym się koło jej łóżka. W jej oczach dostrzegam spokój. Żadnych targających nią emocji. Siedzi tak spokojnie, równo oddychając i spogląda na mnie. Czuję na sobie jej wzrok i momentalnie opuszczam głowę w dół, nerwowo patrząc na swoje dłonie.
- Bo widzisz Amber… - rozpoczyna bardzo spokojnie – bardzo dużo ludzi mnie zraniło. A ty musisz wiedzieć, że wplątując się w towarzystwo moje i Harrego zrobiłaś wielki błąd. Nie chcę Cię oczywiście straszyć. Po prostu chcę przekazać Ci, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Ja może i jestem uważana za dziwaczkę, ale lubię Cię i nie chcę robić Ci krzywdy. Ale Harry… - urwała. Widziałam jak szuka odpowiednich słów. – Zresztą nie ważne… - zmieniła nagle temat. – Wiesz… Muszę Ci coś opowiedzieć. Ale musisz mi obiecać, że nie wybiegniesz z tej sali i zostaniesz tutaj aż do końca tej historii. – mówiła patrząc mi w oczy, ja tylko kiwnęłam głową na znak zgody oczekując najgorszego.
- Kiedy byłam mała, przeżywałam koszmar. Często widziałam jak ojciec bije mamę i coraz częściej podnosi rękę również na mnie. Jestem jedynaczką, więc sama z mamą przeciw ojcu ? Nie miałyśmy najmniejszych szans. W końcu z mamą uciekłyśmy od taty. Jechałyśmy autem, ciesząc się, że koszmar już się skończył. Zostawiłyśmy tatę zupełnie samego, wraz ze swoimi problemami. Nikt nigdy nie wiedział czemu taki jest. Niestety nasza radość nie trwała długo… Nasze auto zderzyło się z tirem. Obudziłam się w szpitalu, podłączona do wszystkich możliwych urządzeń. Nie wiedziałam co się dzieje. Byłam w zupełnie obcym miejscu, a przy mnie nie było mamy. Po jakimś roku, wielu operacjach i wielu terapiach, została mi przekazana wiadomość. Moja mama nie żyła. Zmarła na miejscu. I pomyśleć, że dowiedziałam się tego po roku. Początkowo miałam trafić do jakiejś placówki, ale skierowali mnie do zakładu psychiatrycznego. To absurd! Jak mogli wsadzić tam 11 letnie dziecko, które nie wiedziało co się dzieje. Miałam silne problemy. Bałam się ludzi. Bałam się wszystkiego, co mnie otacza. – patrzała na mnie smutnym wzrokiem i widziałam w tej chwili w niej małą istotkę, która potrzebuje pomocy. – Gdy miałam 15 lat myślałam że koszmar się skończył. Przeniesiono mnie do babci, gdzie mogłam normalnie żyć. Poszłam do szkoły i zaczęto mnie wyzywać. Byłam już takim wrakiem człowieka, że nie mogłam tego znosić. I wtedy pierwszy raz zrobiłam tak okropną rzecz… - przerwała nagle i czekała na moją reakcję. Kiwnęłam tylko głową na znak, że może kontynuować i że jestem gotowa. – Dziewczyna z mojej klasy zaczęła mnie wyzywać. Ja nie wytrzymałam i zaciągnęłam ją za włosy do łazienki. Wsadzałam jej głowę w kibel. – zaśmiała się. – Tak właśnie zrobiłam. Podtapiałam ją trochę. A gdy już nie miała siły, przyparłam ją do ściany i zaczęłam dusić. Z radością patrzyłam, jak uchodzi z niej życie. Jak ostatni raz wypuszcza powietrze z płuc. – Nie mogąc uwierzyć w to co powiedziała nerwowo kręcę się na krześle. – To jeszcze nie koniec. – dodała. – Po tym zdarzeniu babcia powiedziała, że nie może dłużej trzymać w domu takiej psychopatki. Rozumiesz ? Nazwała mnie psychopatką… I stało się najgorsze. Wróciłam do ojca. Zamknięta w sobie. Nie rozmawiam z nim. Nie potrafiłam mu wybaczyć. Mimo że widziałam jak obwinia się za śmierć mamy, nie wybaczyłam mu. Od przyjazdu do niego nie zamieniłam z nim ani słowa. Jesteś pierwszą osobą przed którą się otwieram Amber.
Wiem, że może to zabrzmieć dziwnie, bo po tym co mi powiedziała powinnam wybiec, ale czułam potrzebę pomocy jej. Ona ma tylko mnie. A ja w gruncie rzeczy mam tylko ją.
- Naomi, mimo wszystko zawsze będę przy Tobie. Ale daj mi to wszystko przemyśleć. – powiedziałam i podniosłam się krzesła kierując się w stronę drzwi. – Do jutra.
***
Szłam powoli, rozkoszując się letnim powietrzem. Wiatr muskał moją twarz i ramiona, a włosy unosiły się, tańcząc wesoło wokół mnie. Idąc wzdłuż dróżki prowadzącej do domu, zauważam Jess siedzącą na parapecie naszej sypialni. Przyśpieszyłam kroku by móc porozmawiać z nią jak najszybciej.
Zmierzając już pod drzwi naszego pokoju, biorę 3 głębokie wdechy i łapię za klamkę. Otwieram drzwi i widzę nasz pokój idealnie czysty. Wszystko idealnie poukładane na półkach. Moje nie do końca rozpakowane rzeczy, już znalazły tutaj swoje miejsce. Jestem pod wielkim wrażeniem. Nie wiem ile czasu to musiało zająć Jess. Pewnie kilka godzin.
- Jess. – zaczynam niepewnie, chwiejąc się w przód i w tył. – Możemy porozmawiać ? – blondynka nie czekając ani chwili dłużej podchodzi do mnie i zamyka w szczelnym uścisku. – Jess. Coś nie tak ?
- Po prostu chciałam przeprosić za moje zachowanie. Wiesz że zawsze kochałam Cię jak siostrę. Zrobię wszystko żebyś nie była zła, za to, jak rano Cię ochrzaniłam. – mówiła przez łzy.
- Daj spokój. Nie jestem zła. Tylko proszę, powiedz mi. Gdzie byłaś ? Dlaczego jak zeszłam na dół nie było Cię ze mną ? I jak przyprowadziłam nową koleżankę z okolicy – również Cię nie było. Co się z Tobą dzieje ?
- Ja przepraszam… Po prostu byłam zła na siebie, po tym, jak Cię potraktowałam.
- Gdzie byłaś ? – ponowiłam pytanie.
- Chodź. Pokażę Ci. – powiedziała chwytając mnie za rękę.
***
- Pamiętasz jak w pierwszej klasie podstawówki, na apelu śpiewałaś Odę do radości ? – powiedziałam śmiejąc się. Oczywiście oberwało mi się za to. Leżąc tak na tarasie jakiegoś opuszczonego domu przekomarzałam się z Jess. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłyśmy tak blisko. Kiedy  wspominałyśmy dawne czasy. Pamiętam jak niemalże każdy dzień mojego życia spędzałam z nią. Była dla mnie jak rodzina.
- Powiesz mi jak to jest z tym Harrym ? – zapytała przyglądając się bezchmurnemu niebu, bawiąc się przy tym końcami swoich włosów.
- Jak mam być szczera, to sama nie wiem. Raz jest taki opiekuńczy. Widzę że mu zależy. Ale chwilę potem staje się palantem. – po chwili opowiedziałam cały bieg zdarzeń Jess na co ta zamikła jakby myśląc nad tym co powiedziałam.
- To toksyczna miłość. – odparła.
- Jaka miłość ? Żadna miłość ! – wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że mogło by mnie coś łączyć z tym dupkiem pozbawionym uczuć. – Uwierz mi, mu zależy tylko na tym żeby zaliczyć. Zrobił to co ma zrobić i już…
- To jak wytłumaczysz to że chciał cię zabrać ze szpitala ? – powiedziała, a ja uświadomiłam sobie że miał przyjechać po mnie wieczorem do szpitala, a mnie tam nie ma. Cholera… Po co ja się właściwie tym przejmuję ?
- Zmieńmy temat… - zaproponowałam.
***
Wracając już do domu z Jess roześmiane, zadzwonił mi telefon. Numer zastrzeżony. Nie odebrałam. Szłam z przyjaciółką dróżką, prowadzącą w naszą ulicę. Śpiewałyśmy, śmiałyśmy się, przekomarzałyśmy. Jak za dawnych czasów. W powietrzu czułam unoszące się szczęście i radość. Zupełnie jak wtedy gdy miałyśmy po 10 lat. Nasze buzie były roześmiane, a oczy błyszczały ze szczęścia. Wiele bym dała, aby moje życie tak wyglądało. Abym mieszkała z moją przyjaciółką, nawzajem wspierając się. Nie wyobrażałam sobie jakby miała zniknąć.
- Chyba mamy gościa. – odezwała się moja przyjaciółka otwierając drzwi do domu na oścież. Nogi się pode mną ugięły. Na ziemi leżały płatki róż, a ze świeczek była ułożona ścieżka. W powietrzu unosił się zapach wanilii. No tak… Świeczki były właśnie o tym zapachu – jednym z moich ulubionych.
- Jak myślisz, kto to może być ? – zapytałam spoglądając na Jess. Czekałam na jej odpowiedź, lecz ona tylko bezradnie wzruszyła ramionami.
Ściągnęłam buty i stanęłam bosymi stopami na płatkach róż. Stąpałam tak wzdłuż ułożonej dróżki ze świec. Płatki róż delikatnie muskały moje stopy. Byłam tak podekscytowana że nie mogłam opanować drżenia rąk. Udałam się w kierunku schodów i szłam na górę. Ścieżka prowadziła tuż pod drzwi naszego pokoju. Zerknęłam na Jess, a ta zaś skinęła głową i zniknęła za drzwiami mojego brata. Wiem że Jess i Tom mieli dobre kontakty. Bardzo się lubili, rozumiem. Ale fakt że Tom leciał na moją przyjaciółkę był przerażający. Nie chcę by zrobił coś wbrew jej woli.
Cichutko, niemal bezszelestnie otworzyłam drzwi do mojego pokoju i zamarłam. Na środku pokoju stal Harry. Jego oczy cudownie błyszczały w blasku świec, a jego uśmiech wydawał się być szczery. Podeszłam do niego wolnym krokiem, wcześniej zamykając za sobą drzwi.
- Witaj. – szepnął w moje ucho uwodzicielskim tonem. – Chciałem Ci wynagrodzić moje ostatnie bezczelne zachowanie. Wiedz, że urzekłaś mnie odkąd pierwszy raz Cię zobaczyłem. Przepraszam. – powiedziawszy to, położył swoją dłoń na moim policzku i nachylił się. Zamknęłam oczy i przywarłam do niego ustami. Nie wiem co mną kierowało. Czyżby Jess miała racje ?

Dziękuję za ponad 500 wyświetleń ! Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę.

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 4


Znów to się stało… Znów mi to zrobił. Odczuwam ból na całym ciele. Gdy otwieram oczy, widzę, że moje całe ciało jest pokryte siniakami. Za oknem jest około południa. Zapewne domownicy zaczynają się budzić, a Harry’ego nie ma. Tak jakby go tutaj nie było. Podnoszę się z łóżka i od razu udaję się do łazienki. Doprowadzam się do porządku i ubieram długie dresowe spodnie i bluzkę z długim rękawem. Schodzę na dół, modląc się, żeby nikt nie zauważył siniaków, które pozostawił po sobie Harry. Bólu w moich oczach, który również zostawił on. Gdy idę korytarzem w stronę kuchni, natychmiast uderza we mnie zapach świeżej kawy i naleśników. Zostaję powitana miłym widokiem zaspanego Toma, krzątającego się w kuchni. Natomiast moją uwagę przyciąga osoba siedząca tyłem do mnie, przy blacie.
- Cześć śpiochu – odzywa się nagle mój brat. Widok jego roześmianej twarzy i szczerego uśmiechu poprawia mi humor. Brat podbiega do mnie i składa delikatny pocałunek na moim czole. – Licho wyglądasz. Wyspałaś się ? – pyta z troską, gdy nagle czuję że mi słabo. Tajemnicza postać odwróciła się. Ma ciemny sweter z długim rękawem i beżowe spodnie. Podbiega do mnie, uśmiechając się promiennie, ukazując dołeczki w policzkach. Wygląda na tak bezbronnego…
- Jak się wygadasz to obiecuję, że… - szepcze mi na ucho, ale nie pozwalam mu dokończyć, bo od razu wybiegam na dwór. Za sobą słyszę głos Toma. Jednak nie zwracam na to uwagi. Chcę teraz być sama. Harry wydawał się być tak miły, jakby to co miało miejsce w nocy i rano nie miało miejsca. Jakby jego złe oblicze nie istniało. A teraz chciał mi grozić. Matko, czy on serio jest aż takim dupkiem ?
Szybko biegnę przed siebie i nawet nie wiem dokąd zmierzam. Nie znam za bardzo okolicy, ale wiem jedno. Chcę biec jak najdalej stąd. Biegnąc już około 20 minut, zaczynam się rozglądać i zdaję sobie sprawę, że nie mam pojęcia gdzie jestem i nie wiem jak wrócić do domu. Przemierzam drogę już w marszu. Muszę przyznać, że bieg mnie zmęczył. Już nie jestem w okolicy wielkich willi. Przy drodze znajduje się pełno starych domków, które wyglądają na zaniedbane, ale jednak zamieszkałe. Moją uwagę przykuwa niska brunetka w zielonej sukience. Wygląda na smutną. Jest bardzo blada i ma podkrążone oczy. Podchodzę bliżej niej i widzę jak jej duże oczy przyglądają mi się. Ma tak duże źrenice że z ledwością dostrzegam zielony kolor jej tęczówki. Widzę w jej oczach przerażenie, więc nie chcę wykonywać gwałtownych ruchów.
- Mogę Ci jakoś pomóc ? – pytam spokojnie, oczekując jej reakcji. Jednak na marne. Dziewczyna stoi naprzeciw mnie i wpatruje się we mnie tak, jakby zobaczyła ducha. – Mieszkasz tutaj ? Może chcesz się przejść ? – pytam, a ona bez słowa rusza się z miejsca, idąc wzdłuż drogi. Idę za nią i nie mogę wyjść z podziwu, jak krucha jest. Wygląda jak idealna laleczka z porcelany.
- Ej ! Zaczekaj ! – słyszę donośny głos za sobą. Jest to męski głos. Gwałtownie się obracam i widzę Harry'ego biegnącego w naszą stronę.
- Poczekaj dobrze ? – pytam mojej towarzyszki, a ona tylko potakuje głową i przystaje na chwile obok mnie.
- Dlaczego uciekłaś ? Właściwie to gdzie chciałaś iść ? – wyglądało to tak, jakby Harry dostał ataku paniki. – Co ty sobie wyobrażasz ? Że co ? Że wybiegniesz bez słowa ? Amber co w Ciebie wstąpiło ? – patrzył na mnie pytającym wzrokiem, po czym przeniósł wzrok na moją towarzyszkę. – Znasz tą dziwaczkę ?
- Nie obrażaj jej. To moja… znajoma – nie wiem, czy mogłam tak o niej powiedzieć, skoro nawet nie wiedziałam jak ma na imię. Spojrzałam w jej stronę, a ona stojąc blisko mnie, powstrzymywała się, aby nie złapać mnie za ramię. Widziałam, że się boi.
- Znajoma tak ? Ty przecież jej nie znasz. Nikt jej nie zna. Ona z nikim nie rozmawia. – mówił patrząc na nią jak na jakiegoś wyrzutka. Było mi przykro, że tak na nią naskoczył. - Jesteście obie jakieś dziwne. Pieprzcie się. – rzucił odchodząc.
- Nie przejmuj się nim. On ma chyba jakieś problemy emocjonalne. – zaśmiałam się i dostrzegłam w jej oczach ulgę. Czyżby to dlatego że sobie poszedł ? Że odpuścił ? A może dlatego, że serio z nikim nie rozmawia i cieszy się, że się do niej odzywam ? – Tak właściwie, to jak masz na imię ? – zapytałam licząc, że w końcu się odezwie.
- Nazywam się Naomi. – zaszczyciła mnie swoją odpowiedzią. Miała bardzo ochrypły głos. Wypowiadając te słowa ,na jej ustach gościł lekki, ale szczery uśmiech.
- A ja jestem Amber. Miło mi Cię poznać. – wiem, że nie powinnam poruszać tematu chłopaka ale ciekawość zwyciężyła. – Znasz może tego chłopaka, który za nami biegł ?
- Wszyscy go tu znają. Podobno zaciąga po łóżka każdą nowo poznaną dziewczynę. Czy Ciebie też… ? No wiesz. Spałaś z nim ? – zapytała patrząc na mnie wyczekująco. Wiem, że znała odpowiedź. Domyśliła się, kiedy speszyłam się i spuściłam głowę w dół. Czyli byłam jedną z wielu ? Byłam mu tylko potrzebna, by zaspokoić swoje potrzeby ? – Nie smuć się. – odezwała się Naomi, przerywając moje przemyślenia.
-Słuchaj, może pójdziemy do mnie ? Nie mam tutaj za bardzo znajomych, bo dopiero co się tutaj przeprowadziłam.
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Dziewczyna energicznie potrząsnęła głową i poszła razem ze mną. Podążałyśmy ścieżką w stronę domu. Otaczały nas piękne widoki. Znajdowałyśmy się kawałek od serca Paryża, więc mogłam podziwiać wierzę Eiffla w oddali. Szłyśmy tak w milczeniu, lecz ta cisza nam nie przeszkadzała. Dopiero co poznaję Naomi, więc nie chcę zarzucać jej pytaniami. Dam jej czas aż sama się otworzy. Nagle, moje myśli kierują się w stronę Jess. Od rana jej nie widziałam. Gdzie teraz przebywa ? Co robi ? Może Harry jej zrobił krzywdę podczas mojej nieobecności ? Zaczynałam panikować. Zostawiłam przyjaciółkę samą. Nie wiem co mogę spodziewać się po moim bracie. Tak, wiem. Powinnam ufać bratu. Ale w gruncie rzeczy, to straszny napaleniec, który zaliczy wszystko co się da. Nie powinnam się tak o nim wypowiadać, bo jesteśmy rodziną, ale wiem jak do tej pory się zachowywał. Jak do domu sprowadzał coraz to więcej kobiet i mężczyzn. Tak… Mężczyzn. Mój brat bił biseksualny i nie przeszkadzało mi to. Nie obrzydzał mnie widok, gdy całował się z jakimś chłopakiem. W końcu miłość to miłość. Niezależnie od płci.
***
- Czuj się jak u siebie. – mówię do Naomi gdy już jesteśmy w domu. – Chcesz może coś do picia ?
- Nie, dziękuję.
- Może pójdziemy gdzieś wieczorem ? Macie tutaj jakieś fajne kluby ? – pytam z nadzieją, że nie spędzę tego wieczoru w domu.
***
Oddając się muzyce i tańcu, wiruję na parkiecie z uśmiechniętą Naomi, która dała się namówić na imprezę. Wokół nas jest mnóstwo ludzi. Wszyscy świetnie się bawią. Naomi rozgadała się trochę, bo nieźle popiła. Zresztą, ja też nie wylewałam za kołnierz. Muszę przyznać, że alkohol zrobił swoje i teraz poruszałyśmy się z Naomi tak, że spojrzenia wszystkich facetów były skierowane na nas. Tańczyłyśmy na tyle blisko że momentami ocierałyśmy się o siebie. W końcu dostrzegłam znaną twarz. Nie wiem, czy Harry mnie śledzi, ale na to wygląda. Wlepia we mnie swój wzrok, który wyraźnie pokazuje, że na coś liczy i tym razem. Ja nie czekam ani chwili dłużej i łapię za rękę pierwszego faceta, którego mam pod ręką i wpycham pomiędzy mnie i Naomi. Harry nieświadom tego że go widziałam, nie wie że robię to celowo. Tańczymy wokół przystojnego blondyna, który jest w niebo wzięty. Wymieniamy między Naomi porozumiewawcze spojrzenia, ponieważ w domu opowiedziałam jej o zielonookim. Niestety chwila prowokowania Harry'ego i pokazania jak wspaniale potrafię się bawić facetami nie trwa długo. Nagle Naomi wraz z blondynem znika mi z oczu. Zaczynam się martwić o nią, ale wiem, że przedstawienie nie dobiegło końca. W tej chwili już sama wiruję w rytm muzyk,i gdy ktoś momentalnie łapie mnie za biodra. Gwałtownie odwracam się i widzę Harry'ego. Uśmiecha się do mnie tak cudownie, że w połączeniu z ilością wypitego przeze mnie alkoholu, zaczyna robić się niebezpiecznie. Nie zważając na konsekwencje, przyciągam go do siebie i złączam nasze usta w pocałunku. Chłopak uśmiecha mi się w usta, co jeszcze bardziej motywuje mnie do dalszego działania.
- Amber ! – słyszę za sobą przerażony głos Naomi. Momentalnie odrywam się od szatyna i odwracam się w stronę, z której dochodzi jej krzyk. Widzę ją zapłakaną i… zakrwawioną ?!
- Naomi ! Co się stało ? - mówię łamiącym się głosem. – Zadzwońcie na pogotowie ! – krzyczę w tłum, a ludzie natychmiast odciągają mnie od niej. Mimo krzyków i protestów, zostaję odciągnięta na tyle daleko, że widzę tylko jak wynoszą ją na noszach.
***
Gdy tak siedzę i przypatruję się Naomi leżącej w szpitalnym łóżku, robi mi się smutno. Po moim policzku zaczynają spływać łzy. Łapię przyjaciółkę – myślę, że mogę ją tak nazwać – za rękę i cicho płaczę. Nie muszę czekać długo, gdy zaszczyca mnie swoim uśmiechem.
- Proszę, nie płacz. – mówi starając się mnie pocieszyć.
- Naomi, proszę. Powiedz mi tylko co Ci jest, pomogę Ci. Obiecuję.
- Nie mogę Ci powiedzieć Amber. To jest moje życie, to ja muszę sobie z nim poradzić. – mówi i mocniej ściska mnie za rękę, chcąc mi dodać otuchy.  Przyglądam się jej i zastanawiam się, czy to życie chce mi coś pokazać ? Dlaczego spotkałam ją na swojej drodze ?
Całe dnie, gdy ona leżała w szpitalu, siedziałam w domu przygnębiona. Zostawiła mnie samą w całkiem obcym otoczeniu. Była dopiero połowa lipca. A Naomi dalej przebywała w szpitalu przeprowadzając wszystkie badania. Lekarze zapewniali mnie, że nic jej nie jest. Ale dlaczego była zakrwawiona ? Musiało się coś stać. Może się okalecza ? Nie wiem co przede mną ukrywała. Była najbliższa osobą tutaj…
- Może lepiej będzie jak już pójdziesz. – powiedziała do mnie wskazując na drzwi. Obróciłam się i zobaczyłam w drzwiach uśmiechniętego Harry'ego.
- Jak się czujesz ? – zapytał Naomi podchodząc do nas.
- Dobrze.
- Przepraszam za sytuacje na dworze… - gdy to powiedział widziałam, że szczerze tego żałuje. Czyżby zaczął się zmieniać ?
- Nie ma sprawy. Harry, proszę zabierz stąd Amber. Przesiaduje tutaj całymi dniami. Nie ma czasu na zjedzenie ciepłego posiłku i odespanie. Nie chcę, żeby się tak przemęczała.
- Ale ja nie chcę ! – zaprotestowałam. – Wiesz że mogę zostać tu z Tobą. – moja towarzyszka skinęła głową na znak zgody i przeprosiła grzecznie Harry'ego, prosząc go by przyjechał tutaj wieczorem i zabrał mnie do domu abym się wyspała. Nie mogłam się nie zgodzić. Naomi naciskała żebym wypoczęła.
Po chwili zostałyśmy same w sali. Zapanowała niezręczna cisza i zobaczyłam jak Naomi siedzi ze spuszczoną głową. Przyglądałam się jej doszukując jakichkolwiek blizn. Jednak jej ciało pozostało nieskazitelnie  gładkie, bez żadnego zadrapania.
- Naomi, proszę… Powiedz mi, co się stało tamtej nocy ? Kim był ten blondyn ? Znałaś go ?
- Za to co Ci teraz powiem, możesz mnie znienawidzić. Ale polubiłam Cię i mam do Ciebie szacunek. Więc nie chcę nic przed Tobą ukrywać. – mówiła patrząc mi w oczy a ja czułam jak pocą mi się dłonie. Nie mam pojęcia co ona chce mi zakomunikować, ale zaczynałam się bać. – Tamtej nocy stało się coś złego…
- Co się stało ? Zrobił Ci coś ? Chciał Cię zgwałcić ? – czułam narastającą panikę, nie wyobrażałam sobie tego. że ktoś mógł jej coś zrobić.
- Zabiłam go Amber.

Chciałam Wam podziękować za ponad 300 wyświetleń. ; ) Dziękuję Wam. Jesteście niezastąpieni.

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 3


Chłopak odwraca się w moją stronę i mierzy mnie wzrokiem. W błyskawicznym tempie podchodzi do mnie i wyciąga ku mnie dłoń. Jego bujne, brązowe loki, opadają swobodnie na czoło. Wygląda tak niesamowicie, że mogła bym przysiąc, że jest wyjęty z jakiegoś katalogu. Jego oczy w kolorze zielonym, przyglądały mi się z zaciekawieniem. Poczułam, że się rumienię. Chłopak zauważył to i zaszczycił mnie najpiękniejszym z uśmiechów, odsłaniając przy tym rząd śnieżnobiałych zębów.
- Jestem Harry. Harry Styles.
- Jestem Amber. Miło mi Cię poznać – powiedziałam uśmiechając się przyjaźnie. Mimo że chłopak wyglądał bardzo sympatycznie, sprawiał wrażenie dupka zapatrzonego w siebie. Powoli podeszłam do stołu chcąc usiąść. Harry od razu znalazł się obok mnie, odsuwając mi krzesło i puszczając mi oczko. Nie wiem w co grał, ale nie dam tak łatwo się w to wciągnąć.
Gdy już wszyscy zasiedli do stołu, mama Harrego opowiadała, jak to wspaniale chcą spędzić wakacje. Szczerze, nie obchodziło mnie to jakie kraje chcą zwiedzić. Jess chyba widziała moje małe zainteresowanie rozmową i uśmiechała się do mnie, chcąc mi coś przekazać. Jednak nie wiedziałam o co może jej chodzić. Blondynka spuściła wzrok pod stół i po niecałej minucie zobaczyłam jak wyświetlacz telefonu, który leżał na stole się zapalił. Nie chcąc zwracać na siebie uwagi, ostrożnie zabrałam telefon i ułożyłam na swoich kolanach pod stołem.
„ Widzę, że Ciebie również bardzo interesuje ta niesamowita rozmowa ? Hahaha. Wyglądasz jakbyś szła na ścięcie. ;p A tak na marginesie. Całkiem, całkiem ten Harry. „
Przeniosłam wzrok na Jess i widziałam jak patrzy na Harrego. Co było dość zabawne, bo on nie zwracał na nią uwagi. Przyglądałam się chłopakowi przez chwilę, natomiast on zorientował się, że mu się przyglądam. Patrząc na mnie chwilę puścił mi oczko i znów powrócił do rozmowy. Był naprawdę przystojny, ale myślę że znajomość z nim nie przyniesie nic dobrego. Pośpiesznie wzięłam telefon w ręce i odpisałam Jess na sms.
„ Nie wiem czemu, ale ten cały Harry wygląda mi na dupka. Czy on serio myśli że może mieć każdą dziewczynę ? Musimy się jakoś wykręcić z tego obiadu, nie chce mi się tu już siedzieć… ;p „
Spojrzałam na Jess, a ona momentalnie zabrała się za odpisywanie. Z udawanym zainteresowaniem potakiwałam głową gdy ktoś przy stole zabierał głos. Nie chciałam być nie miła. Ciągłe spojrzenia Toma, dały mi do zrozumienia, że mam zachowywać się miło, a nie ignorować gości. Omiatając wszystkich wzrokiem, znów natknęłam się na zielone oczy chłopaka. Przyglądał mi się tak obrzydliwym wzrokiem, jakby tu i teraz, nie zważając na wszystkich tutaj zebranych, chciałby mnie przelecieć. Ten chłopak zaczyna mnie przerażać. Nie chcąc już tutaj dłużej siedzieć, wstałam patrząc na Jess wymownym spojrzeniem.
- Bardzo państwa przepraszam, ale źle się poczułam. Mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi za złe, jeśli pójdę się położyć ? – powiedziałam słabym głosem. O dziwo wszyscy wyglądali na przejętych. Nawet Tom spojrzał na mnie współczującym wzrokiem i pogłaskał mnie po ramieniu. Tata w ciszy pokiwał głową, że mogę się oddalić. Jess chyba zrozumiała o co mi chodzi i natychmiast wstała z udawaną miną zmartwienia i złapała mnie pod rękę.
Opuściłyśmy jadalnie z przepraszającym wzrokiem i natychmiast udałyśmy się do pokoju. Po zamknięciu wybuchłyśmy śmiechem.
- Nie mogłam tam dłużej wytrzymać. Ta cała rozmowa była tak nudna, że myślałam, że zasnę. Teraz możemy brać się za powolne przygotowywanie do dyskoteki – powiedziałam radośnie podskakując.
- Głupia… Nie możemy. Nie uważasz że Twój tata może tu wejść, żeby zobaczyć jak się czujesz ? – słowa Jess dotarły do mnie natychmiastowo. Faktycznie, tata mógł przyjść do mnie do pokoju zobaczyć jak się czuję. Ale co z Jess ? Nie może tutaj cały czas siedzieć. Tak jakby wyczytała mi w myślach kontynuowała – Ja zejdę na dół po wodę dla Ciebie i przy okazji będę miała okazję pogapić się na tego przystojniaka.
- Dobra to idź, ja się szybko przebiorę w jakąś koszulkę i kładę się do łóżka.
***
Zeszłam powoli po schodach, udając się w stronę kuchni. Na moment zatrzymałam się przy stole i powiedziałam tylko tacie Amber, żeby się nie martwił i że idę po wodę. On tylko przytaknął, a ja oddaliłam się. Nalewając wody do szklanki, usłyszałam głos należący do tego nieziemskiego chłopaka. Podszedł do mnie i zabrał mi szklankę z ręki. Nachylając się do mojego ucha i przytrzymując mnie w talii powiedział:
- Idź usiądź i zjedz coś, ja jej to zaniosę.
Muszę przyznać, że chłopak tak na mnie działał, że nie byłam w stanie mu odmówić. W sumie co to za różnica kto przyniesie wodę Amber.
***
Leżałam w łóżku i wyczekiwałam Jess. Gdy nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi wstałam gwałtownie mówiąc:
- No nareszcie, myślałam że się zgubiłaś ! – odwróciłam się i zamarłam. Zamiast Jess w drzwiach zastałam zielonookiego chłopaka, który patrzał na mnie z wielkim, nieszczerym uśmiechem. Ostrożnie podeszłam do niego i zabrałam szklankę z wodą. Nie wiem, czy mam udawać że źle się czuję ? W sumie, nie powiedziałam nic, co zdradzało by że tak nie jest. Przechylając szklankę upiłam spory łyk. Muszę przyznać, że woda miała okropnie gorzki smak. Przełknęłam ją z trudem, na co mój towarzysz niesamowicie się ożywił. Podszedł do drzwi zamykając je na klucz i odwrócił się. Zamarłam… Co on chce mi zrobić ? Dlaczego kręci mi się w głowie ? Czy to przez przemęczenie ?
Podszedł do mnie niebezpiecznie blisko. Mogłam poczuć zapach jego ostrych perfum. Mogłam dostrzec jego każdą iskierkę pożądania w oku.
- To czas na zabawę kotku. Obiecuję że postaram się być delikatny – zaraz, zaraz… Co on powiedział ? Czy ja się przesłyszałam ? Zaraz po wypowiedzeniu tych słów wpił się w moje wargi, nachalnie rozchylając je swoim językiem. Miałam ochotę zacząć krzyczeć, ale coś mi za to nie pozwalało. Nie mogłam nic już zrobić. Stawałam się senna i jedyne co mogłam teraz poczuć to ból i pustka…

Gdy otwieram oczy, od razu dociera do mnie to, co działo się wczoraj. Udawałam, że źle się poczułam i poszłam do góry. Przyszedł do mnie Harry ze szklanką wody, w której musiało znajdować się coś, co skutecznie zamroczyło mi umysł. Ostatnie co pamiętam, to jego nachalny pocałunek. Przekręcam się na drugi bok i widzę śpiącego Harrego. Mimo, iż zrobił mi coś, za co powinnam go znienawidzić, gdy widzę go tak bezbronnego, otulonego w kołdrę, mam ochotę go przytulić. Wiem, że powinnam się nim teraz brzydzić, po tym co mi zrobił, ale mimo to wyglądał teraz tak słodko, że nie chciałam go budzić. Po cichu wymknęłam się z pokoju idąc szybko do pokoju brata. Na oko była 8 rano, więc mam cichą nadzieję, że mój brat już nie śpi. Niestety po otworzeniu drzwi, zastaję tylko widok śpiącego brata i siedzącej na parapecie Jess.
- Co ty tu robisz ? – pytam machinalnie widząc ją w pokoju brata.
- Słyszałam – odpowiada beznamiętnie. – Wszystko słyszałam Amber, nie udawaj że nie wiesz. Wiedziałaś, że on mi się podoba. Ale ty musiałaś się z nim przespać ! Już przeboleję to, że nie poszłyśmy z tego powodu na imprezę, ale jak mogłaś mi coś takiego zrobić ?! – jej głos zaczął przybierać na sile, a ona nagle odwróciła się w moją stronę. Zobaczyłam jej zapłakane oczy i poczułam ucisk w sercu.
- Jess… Wiesz, że nigdy bym tego nie zrobiła… On… On… - nie umiałam wydusić z siebie słowa. Bo co jej powiem ? Dosypał mi coś do wody żebym była łatwa ? Zaniosłam się płaczem i wybiegłam z pokoju brata. Kierując się do pokoju w którym spał Harry zatrzasnęłam za sobą drzwi.
- Nie ładnie mnie tak budzić – warknął na mnie. Uświadomiłam sobie, że musiałam go obudzić tym zatrzaśnięciem drzwi.
Wstał zdenerwowany i podszedł do mnie. Gdy zauważył że płaczę, jego mina gwałtownie zmieniła się na zatroskaną. Przytulił mnie do siebie, a ja wtuliłam się w niego, nie chcąc żeby mnie puszczał. Nie wiem kto normalny zachowywał by się tak, w stosunku do kogoś, kto właśnie minionej nocy wykorzystał cię tak brutalnie. Powinnam się sobą brzydzić, ale czułam, że nie jest wcale taki zły.
- Jak było ? – zapytał odsuwając się ode mnie kawałek. Wiedziałam, że oczekuje pochwał. Nie chciałam mu dać tej satysfakcji.
- Bywało lepiej. – odpowiedziałam obojętnie, wzruszając przy tym ramionami. Widząc gniew w jego oczach, szybko wyminęłam go i ruszyłam w stronę szafy, by się ubrać w jakieś normalne ciuchy. On natychmiast podbiegł do mnie i z siłą rzucił mnie na łóżko.
- O ty mała suko. Pożałujesz swoich słów. – poczułam tylko jak uderza mnie w twarz, a ja tracę przytomność. Nie wiem, co mną kierowało i co skłoniło mnie do tego, żeby go sprowokować. To było jakieś chore pożądanie, którego nie potrafiłam wytłumaczyć.


Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał. Chciałam wynagrodzić wam ten ostatni rozdział i umieściłam w nim nową postać. ; ) DZIĘKUJĘ ZA PONAD 200 WYŚWIETLEŃ. Jesteście niesamowici!

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 2


Słysząc dobiegający dźwięk do moich uszu, gwałtownie otwieram oczy, czego od razu żałuję. W pokoju jest strasznie jasno. Kieruję wzrok na budzik wyłączając go. Jest 8:00. Mam równą godzinę, na przygotowanie się. Leniwie wstaję z łóżka i się przeciągam. Chcąc skierować się w stronę łazienki, słyszę głośny śpiew mojego brata. No tak… Wstał przede mną i zajął łazienkę. Świetnie… Postanawiam zejść na dół i coś zjeść. Prysznic może poczekać. Idę po schodach i słyszę już na dole mamę w kuchni.  Zanim zdążyłam się odezwać, od razu mówi, że tata nie może przyjechać po mnie na lotnisko, ale dostanę adres pod który mamy się kierować.
- Świetnie… - mruknęłam do siebie niezadowolona. Ciekawe jak tam dojadę. Czy tata pomyślał chociaż przez chwilę, że będę w obcym kraju ?
- Chodź, zrobiłam jajecznicę. – powiedziała zachęcająco, ze sztucznym uśmiechem. Widziałam już, że coś ją trapi. Widziałam, że coś jest nie tak. Jednak postanowiłam, że nie będę się wtrącać. To nie moja sprawa.
Po zjedzonej w ciszy jajecznicy, podnoszę się z krzesła i kieruję się na górę. Widzę że drzwi z łazienki są już otwarte, więc mój brat skończył dawać popis swoich zdolności wokalnych. Zadowolona biorę przygotowane wcześniej ciuchy i udaje się pod prysznic.
Moje ciało pokrywa woda, która momentalnie mnie rozbudza. Zaczynam nucić pod nosem melodię i zastanawiam się jak to będzie w Paryżu. Całkowicie nikogo tam nie znam. Nie wiem, czy dam radę się tam odnaleźć. Zawsze tutaj było mi dobrze. Tutaj miałam rodzinę, przyjaciół, kochającą Jess. A teraz, gdy pomyśle, że już po wakacjach ją stracę, aż boli mnie serce. Wszystko tutaj muszę zostawić. Muszę zacząć wszystko od nowa. Muszę zacząć nowe życie…
***
Gdy wychodzę z domu z walizką, dostrzegam Jess która uśmiecha się od ucha do ucha. Wiedziałam od samego początku, ile ten wyjazd dla niej znaczy. Zawsze mi zazdrościła wakacji z Paryżu. Wyglądała naprawdę bardzo radośnie. Włosy miała spięte w luźny warkocz i była prawie niezauważalnie pomalowana. Na sobie miała zieloną bluzkę, jeansowe szorty i trampki w tym samym odcieniu co jej bluzka. Gdy tylko mnie zauważyła, podbiegła do mnie z jeszcze większym uśmiechem – o ile to w ogóle możliwe i wykrzyczała mi wprost do ucha:
- Matko, matko, matko, matko ! Wiesz jak się cieszę ? – krzyczała podekscytowana. Momentalnie szybko ją przytuliłam i zobaczyłam za nią 4 wielkie walizki. Z wrażenia otwarłam buzię i nie wiedziałam co powiedzieć. – No co się tak patrzysz ? – odezwała się nagle.
- Jess ! Ty wyjeżdżasz na wakacje czy się wyprowadzasz ? – powiedziałam tkwiąc cały czas w szoku.
- Oh daj spokój. Czeka nas masa imprez, nie mogę iść przecież dwa razy w tych samych ciuchach. – powiedziała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – No chodź już. Twoja mama już idzie.
Odwróciłam się i zobaczyłam mamę z kluczykami w ręce i mojego brata ciągnącego walizkę w stronę auta.
- Ja siadam z przodu ! – krzyknął Tom z wielkim uśmiechem na twarzy. Mi to było całkowicie na rękę, bo z Jess będziemy mogły rozłożyć się z tyłu.
***
- Proszę zapiąć pasy, zbliżamy się do lądowania – po samolocie rozbrzmiał głos pilota i natychmiast się obudziłam. Muszę przyznać, że lot minął bardzo szybko. Spojrzałam w prawo – Jess spała. Spojrzałam w lewo – Tom grał w jakąś głupią grę na telefonie. No to cóż. Tak oto rozpoczyna się nieodwracalnie moje nowe życie.
Podnoszę się ze swojego miejsca i powoli wraz z bratem i Jess udaję się po bagaże. Lotnisko jest całe zatłoczone, niestety my musimy samotnie przemierzyć tą drogę. Nikt po nas nie przyjechał jak wcześniej uprzedziła mnie mama. Po znalezieniu taksówki kierowaliśmy się pod podany adres. Podążaliśmy znaną okolicą. Wielkich willi i bogatych biznesmenów. Większość dzieciaków cieszyła by się że ma tak bogatego ojca, ale potrzebowałam miłości – nie pieniędzy.
Wysiadam z taksówki i widzę wybiegającego ojca. Wygląda na bardzo radosnego. Ma na sobie białą koszulę i ciemne jeansy. Jego ciemne włosy są idealnie ułożone. Uśmiecha się do nas wykrzykując nasze imiona.
- Tak się cieszę że jesteś – mówi gdy już trzyma mnie w ramionach. – Tak za tobą tęskniłem. – mówi jeszcze chwilę mnie przytulając, po czym zwraca się do mojej przyjaciółki. – Witaj Jess, bardzo się cieszę że dotrzymasz towarzystwa Amber. – na samym końcu podchodzi do Toma i podaje mu rękę – Witaj synu – odzywa się radośnie. - Chodźcie do domu.
Posłusznie wykonujemy jego polecenie i udajemy się do domu. Dom jak zwykle wita mnie niesamowitym widokiem jasnych, dużych przestrzeni. Udaję się na prawo i zaglądam do kuchni. Moim oczom ukazuje się wielki, nakryty stół. Pytającym wzrokiem patrzę na moich towarzyszy, ale widząc ich równie zdziwione miny ruszam dalej. Chyba tata szykuje dla nas niespodziankę. Może jakiś pyszny obiad na powitanie ?
Postanawiam udać się do góry. Idę po schodach ostrożnie niosąc walizkę. Mijam drzwi do pokoju Toma, po czym żegnam go uśmiechem. Gdy on znika za drzwiami, idę dalej zachęcając Jess aby szła za mną. Dochodzimy do naszego pokoju. Jest w pastelowych barwach. Na prawo znajduje się wielkie łóżko tylko dla nas. Na lewo widnieją drzwi do naszej osobistej łazienki. Szczerze cieszyłam się z tego faktu, że nie będę musiała dzielić łazienki z bratem. Podchodzę do okna i to co widzę przyprawia mnie o zawroty głowy. Na dworze jest cudowne popołudnie. Świetna słoneczna pogoda. Mam widok w pokoju na wielki ogród, a zaraz za nim las.
W trybie natychmiastowym zabrałam się do rozpakowywania. Mam nadzieję że do wieczora zdążę… Dla Jess przygotowałam jedną szafę, by mogła rozpakować sobie tam rzeczy na czas wakacji. Zmęczona pakowaniem siadam na łóżko, gdy czyjeś silne ramiona podnoszą mnie do góry. Gdy unoszę głowę, widzę mojego kochanego brata który oznajmia mi że dziś na wspólny powitalny posiłek przyjdą sąsiedzi.
- Naprawdę, nie rozumiem czym się tak ekscytujesz – mówię wyraźnie znudzona. – Nawet ich nie znasz, nie wiesz kim są, a cieszysz się z powodu ich przyjścia… - teatralnie przewróciłam oczami i westchnęłam.
- Ale to nie są normalni ludzie! Jezu Amber czy ty jesteś serio taka głupia ? To są ludzie sławy – mówi kładąc nacisk na ostatnie słowo. – Będziemy uczestniczyć w najlepszych imprezach tylko dla bogatych gnojków, ty serio nie wiesz jakie to szczęście ? Proszę tylko zrób to dla mnie. Ubierz się najlepiej jak potrafisz. Musisz reprezentować coś sobą. Zresztą, potem idziemy na imprezę więc wypadało by ładnie wyglądać – mówi to ruszając znacząco brwiami.
***
Gdy powoli schodzę na dół, dostrzegam wystrojonego tatę. Chyba naprawdę spodziewamy się ważnych osobistości. Widzę że na dole na kanapie już siedzi Tom, ubrany w obcisłe spodnie w kolorze mchu i białej koszuli. Jess jeszcze przygotowywała się na górze. No tak, ona jak zwykle będzie wyglądała olśniewająco. Ja w mojej turkusowej sukience i czarnych butach na wysokim obcasie prezentowałam się nieźle. I muszę przyznać, że jestem zadowolona z efektu. Rozpuszczone włosy w kolorze dojrzałej wiśni spoczywały bezwładnie na ramionach. Były długie do pasa i z natury były idealnie proste. Zielone oczy były otoczone wachlarzem wytuszowanych rzęs, do tego lekko czerwone usta. Kto wie, może na dyskotece uda mi się kogoś poderwać ?
Moje rozmyślania przerywa dźwięk dzwonka do drzwi. Słyszę zbiegającą Jess po schodach, która wyglądała nieziemsko. Miała na sobie czarną sukienkę sięgającą kolan i rażąco pomarańczowe buty. Do sukienki miała wpiętą broszkę z pomarańczowym diamencikiem. Wszystko ze sobą współgrało. Jej oczy dostały obrysowane ciemną kredką i jej długie, wytuszowane rzęsy sprawiały wrażenie sztucznych.
Tata natychmiast podbiegł do drzwi, zapraszając gestem dłoni gości do środka. W progu stanęła wysoka brunetka, ze szczerym uśmiechem. Była ubrana w prostą czerwoną sukienkę, w której muszę przyznać, było jej do twarzy. Jej twarz wyglądała bardzo młodo. Jej brązowe oczy były przepełnione radością. Za nią pojawił się mężczyzna. Wyglądał na zarozumiałego palanta. Przepraszam że to powiem, ale wyglądał naprawdę odpychająco. Był pokryty tatuażami, a wyraz twarzy miał niezadowolony. Oboje podążali w kierunku nakrytego stołu, gdy nagle za nimi dostrzegłam już ostatniego gościa, za którym tata zamknął drzwi. Już z daleka dostrzegłam jego niesamowity uśmiech…


Tak wiem, zawaliłam z rozdziałem. Pisałam go dość szybko więc proszę, nie zwracajcie uwagi na błędy. Nie jestem dumna z rozdziału, ale jakoś ten pierwszy dzień pobytu Amber u taty musiałam przełknąć. Mam nadzieję że kolejny rozdział wam się spodoba.

czwartek, 17 stycznia 2013

To wy decydujecie !

Witajcie kochani. Jako iż widzę powoli małe zainteresowanie blogiem, chciałam do Was napisać. A skoro piszę nie tylko dla przyjemności, ale i także dla Was, to mam pomysł. Nie wiem czy on wypali, czy nie.
Chciałabym, żebyście w komentarzach umieścili propozycje, jak chcecie aby potoczyły się losy Amber. Czy spotka na swojej drodze miłość życia, czy pozna kogoś sławnego, czy wpadnie w kłopoty ? To wszystko zależy od Was. To wy decydujecie jak potoczą się losy, jak często będę dodawać notki itd.
Ilość wyświetleń bardzo motywuje mnie do dalszej pracy.
Zachęcam do komentowania (nie tylko użytkowników, anonimów także). To Wy decydujecie jak wszystko się dalej potoczy. ; )

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 1


Gdy spoglądam w lustro, widzę swoją zmęczoną twarz. Kolejna noc nieprzespana, a to tylko dlatego, że wyjeżdżam niebawem do Paryża. Tym razem, nie tylko na wakacje, jak to zwykle było. Tylko tym razem, mam pojechać już na początku wakacji i muszę tam zostać, na kolejny rok szkolny.  Jess spędzi tam tylko wakacje, a potem wróci do naszego ukochanego liceum. Nie wiem dlaczego rodzice tak zadecydowali. Mama wiedziała, że jest mi dobrze tutaj, w Londynie. Rodzice nie dali mi zbytniego wyboru, więc musiałam jakoś przełknąć to, że zostanę tam na najbliższy rok. Cieszyłam się tylko, że tata mieszkał w centrum Paryża, więc myślę, że nie będę miała problemu, ze znalezieniem tam znajomych. Zwykle całe wakacje spędzałam pomagając mu w pracy dziennikarza, na której muszę przyznać, udało mu się wiele zarobić.
Wychodząc z łazienki, ubrałam spodnie dresowe i na moją ulubioną koszulkę narzuciłam flanelową koszulę. Związałam włosy w koka oraz lekko wytuszowałam rzęsy. Nie miałam zamiaru dzisiaj nigdzie wychodzić. Otworzyłam drzwi prowadzące na korytarz i zeszłam powoli na dół. Dotarły do mnie głosy dobiegające z kuchni. Mama zawzięcie z kimś rozmawiała. Nie usłyszałam jej rozmówcy, więc podejrzewam, że rozmawiała przez telefon.
Zdawałam sobie sprawę, że niegrzecznie jest podsłuchiwać, natomiast cichutko przystanęłam na schodach, wyostrzając przy tym słuch.
- Słuchaj Emma, wiesz o tym że już sobie przestaję radzić. Mam nadzieję, że Amber to zniesie i będzie miała nowe życie z Dave’em. – gdy to usłyszałam, nie wiedziałam o co mojej mamie może chodzić. Z czym sobie mogła nie radzić. Dlaczego mam mieć nowe życie u taty? – Pewnie będzie miała do mnie żal o to co zrobiłam, ale nie potrafię już dłużej tego ciągnąć. – czułam że zbierało mi się na kichnięcie i niestety… z moich ust wydobył się głośny dźwięk kichnięcia. – Słuchaj Emma, muszę już kończyć. Amber chyba już nie śpi.
Szybko poczłapałam na dół, zawstydzona tym, że zostałam przyłapana na podsłuchiwaniu. Wchodząc do kuchni zastałam mamę wycierającą blat stołu. Podeszłam do niej i napotkałam jej nieobecne oczy. Tak, jakby jej tutaj nie było. W domu panował niesamowity porządek. Wszystko zajmowało swoje miejsce.
- Cześć mamo. – odparłam niepewnie, nie wiedząc co jest powodem jej nastroju. – Powiesz mi dlaczego tu jest tak czysto? Spodziewamy się kogoś?
Mama tylko popatrzała na mnie słabym wzrokiem wzdychając. Dzisiaj była jakaś inna. Jej zwykle radosna twarz, została zastąpiona przygnębioną.
- Słuchaj Amber, dzisiaj przyjedzie tutaj Dave.
- Ale mamo, jak to, przecież jeszcze kilka dni zostało do zakończenia roku. – byłam naprawdę w szoku. Miałam wylecieć do taty drugiego dnia wakacji. Co z tego, że już oceny były wystawione i w szkole oglądaliśmy filmy, bądź też chodziliśmy na pobliskie boisko do koszykówki. Nie chciałam pogodzić się z myślą, że to już tak szybko nastąpiło. Że to już, właśnie teraz, będę musiała opuścić dom. A Jess? Rodzice jej nie pozwolą wyjechać przed zakończeniem roku. Moją głowę zaprzątało milion myśli związanych z wyprowadzką. Mama przerwała ciszę spowodowaną moim szokiem.
- Kochanie…Tata chce tylko przyjechać po większość Twoich rzeczy. Skoro masz tam zostać na cały rok, musisz zabrać wszystko. Nie dasz rady wszystkiego unieść w dzień wyjazdu.
- Ale mamo, przecież wrócę tu za rok. – zaprotestowałam. – Nie potrzebuję aż tylu rzeczy.
Mama zamilkła. Jakby coś przede mną ukrywała. Tylko mruknęła coś niewyraźnie pod nosem i odeszła w stronę tarasu. Ja niezadowolona poszłam do góry. Gdy tylko zasiadłam na łóżko, wzięłam swojego laptopa na kolana i włączyłam skype. Po chwili zobaczyłam, że Jess chce się ze mną skontaktować. Gdy odebrałam połączenie, moim oczom ukazała się jej roześmiana twarz. Miała rozpuszczone włosy i miała na sobie luźną koszulkę w biało-czarne paski. Była całkowicie nieumalowana, przez co wyglądała tak rześko.
- Jeszcze kilka dni i jedziemy do Paryża! – wykrzyczała zadowolona. Widziałam, że naprawdę cieszyła się z tego wyjazdu. Natomiast chciałam jej powiedzieć, że będzie musiała wrócić tutaj sama. Naprawdę nie uśmiechała mi się ta myśl, że będę musiała zostawić tutaj swoją przyjaciółkę.
- Słuchaj Jess. Bo mój tata, już dzisiaj przyjedzie po moje rzeczy, żebym nie miała dużo do noszenia, ale to nie to chciałam Ci w zasadzie powiedzieć – zamieszałam się. Zamilkłam. Naprawdę nie wiedziałam jak jej to powiedzieć. – Bo wiesz… Rodzice mi powiedzieli, że zostaję tam na rok – powiedziała zrezygnowana i momentalnie ujrzałam, jak uśmiech schodzi jej z twarzy. Oczy już nie są tak radosne. Usta wykrzywiają się w grymasie. Naprawdę nie mogłam tego znieść. I widziałam, że moja przyjaciółka też nie była zadowolona z tego faktu.
- Amber… - zaczęła – ale jak to? Chcesz mi powiedzieć, że zostawisz mnie samą? – mówiła łamiącym się głosem. Do oczu zaczęły mi napływać łzy. Nie chciałam jej zostawiać.
- Proszę Cię słoneczko, nie myśl o tym teraz. Pomyśl, jak wspaniale spędzimy tam wakacje – mówiłam z zamiarem pocieszenia, chociaż sama się nie cieszyłam na myśl, że to będą ostatnie miło spędzone wakacje. – Jeszcze tylko kilka dni i wyjeżdżamy.
Rozmawiałam jeszcze chwilę z przyjaciółką, po czym rozłączyłam się. Nawet nie zdałam sobie sprawy z tego, jak szybko minęła mi pierwsza klasa liceum. Skończyłam już 17 lat. Byłam prawie pełnoletnia. Natomiast gdzieś w środku, dalej pozostawałam dzieckiem. Bałam się, cholernie bałam się tego co będzie. Nienawidziłam zmian. Na każdym razem, jak jeździłam na wakacje do taty, spędzałam całe dnie w domu, bądź na podwórku rozkoszując się słoneczną pogodą. Mimo, że musiałam wracać do deszczowej Anglii, zawsze się cieszyłam, że znów zobaczę moich przyjaciół. Teraz niestety tam zostanę. Nie wrócę już do Anglii przez najbliższy rok. Co gorsza, będę musiała chodzić tam do szkoły. Ciekawe co przyniesie mi los…
7 dni później…
Wychodząc ze szkoły, czułam nareszcie upragnione wakacje. Niosłam w ręku świadectwo, które będę musiała przekazać do szkoły z Paryżu. Cieszę się z moich wyników końcowych, bo naprawdę w tym roku się postarałam. Mam nadzieję, że w Paryżu szkoła będzie równie tyle pełna przyjaznych osób co tutaj.
- Cześć! – krzyknął za mną znajomy głos. Odwróciłam się i ujrzałam moją przyjaciółkę biegnącą w moją stronę. Widząc w oddali jakiegoś niezadowolonego chłopaka którego właśnie opuszczała.
- Kto to był? – zadałam jej pytanie wskazując na chłopaka.
Blondynka tylko uniosła brwi i wzruszyła ramionami. To pewnie jeden z wzdychających do niej chłopaków, których wymieniała tak często jak buty. Nie przeszkadzało mi to, że taka jest. Mimo, że czasem zwracałam jej uwagę, uważałam że to jej życie i nie robi z nim co chce. Nie raz było mi żal chłopaka, który wzdychał do niej myśląc że to on będzie tym jedynym i poskromi złośnicę. Natomiast moja przyjaciółka dalej przebierała we wszystkich możliwych chłopakach i spotykała się z każdym po kolei. Przyjaciółka wyrwała mnie z zamyślenia swoim głośnym krzykiem.
- To już jutro Amber! Dzisiaj już pierwszy dzień wakacji! Jutro wyjeżdżamy! – skakała wokoło mnie szczęśliwa. Nie mogłam wyjść z podziwu, ile ma energii, jak często się uśmiecha i jak nawet błahą rzeczą można wywołać u niej uśmiech.
- Tak wiem. Dlatego muszę szybko lecieć do domu i zacząć pakować ostatnie rzeczy które mi zostały. Jutro mamy wylot o 10 rano. Pamiętaj. – przypomniałam jej, po czym wolnym krokiem oddalałam się od niej. Natomiast niebiesko oka podbiegła do mnie i zaczęła mocno przytulać. – Ej. Bo mnie udusisz. – powiedziałam śmiejąc się.
- Naprawdę nie mogę w to uwierzyć, że spędzimy wakacje w Paryżu. Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham Amber. – mówiła wyraźnie zadowolona. – Jutro będę u Ciebie o 9. – rzuciła odchodząc.
- Do zobaczenia rano! – krzyknęłam i pomachałam jej.
***
Wyjęłam swoją walizkę z pod łóżka i stwierdziłam, że pora zacząć się pakować. Z racji tego, że tata już przyjechał po większość moich ciuchów i innych rzeczy, zostało mi naprawdę niewiele do zabrania. Półki były już puste. Nie było na nich książek czy śmiesznych zdjęć których miałam naprawdę sporo. Podeszłam do komody i powoli wysuwając szuflady, wyciągałam kilka bluzek i dwie pary spodni które mi zostały i włożyłam je do walizki. Na wylot, zostawiłam sobie parę moich ulubionych jeansów i turkusową bluzkę na ramiączkach. Stwierdziłam, że gdyby było zimno bo bagażu podręcznego wezmę jakiś cienki sweterek, chociaż nie wydaje mi się że będzie on potrzebny.
Do walizki schowałam jeszcze kilka pozostałych rzeczy, które walały się po pokoju. W walizce nie mogło zabraknąć oczywiście miejsca na moje kosmetyki. Zadowolona zamknęłam małą walizkę. Cieszyłam się, że tata wcześniej wszystko zabrał, ponieważ teraz pozostało mi kilka rzeczy i walizka jest na tyle mała i lekka, że bez problemu dam sobie z nią radę. Do bagażu podręcznego wrzuciłam jeszcze swój telefon i laptop.
Oklapnęłam na lóżko i spojrzałam na zegar. Wskazywał on 22.34. Stwierdziłam że się już położę skoro jutro muszę wcześnie wstać i być wypoczęta. Zasnęłam wyjątkowo szybko.

sobota, 5 stycznia 2013

Prolog


Gdy powoli wybudzam się ze snu, słyszę dobiegające głosy rodziców z kuchni. Jak zwykle o czymś dyskutowali, podnosząc przy tym głosy. Założę się, że wykłócali się jak zwykle o opiekę nad nami. Gdy miałam 12 lat, moi rodzice oznajmili mi i mojemu bracie, że się rozwodzą. Do dziś pamiętam, jak mój starszy brat posadził mnie sobie na kolanach i uspokajał mnie, że nic się nie stanie. Ważne, że mamy siebie. To było uczucie nie do zniesienia. Zawsze kochałam swoich rodziców. Dawali mi wszystko czego mogłam zapragnąć, jednak od tamtego dnia wszystko się zmieniło. Mama postanowiła, że nie wyniesie się z tego mieszkania, więc tata zmuszony był się przeprowadzić. Natomiast nalegałam, by nie wyprowadzał się daleko, ponieważ bardzo byłam przywiązana do niego. Mimo moich licznych próśb i błagań nic to nie dało. Mama pozostała w Londynie, natomiast tata przeprowadził się do Paryża. Do miasta wiecznej miłości. Nie przeprowadził się tam przypadkiem. To tam, spędzał swoje dzieciństwo wraz z kuzynostwem.
Bardzo z bratem odczułam rozstanie rodziców. Nie wiedziałam jak to będzie wyglądało. Natomiast mam już 17 lat i razem z bratem Tomem wiem, że stawię czoła wszystkim przeciwnością losu.
Gdy odważyłam się na otwarcie oczu, od razu tego pożałowałam. Słońce niesamowicie jasno dziś świeciło. Obróciłam się na drugi bok długo się przeciągając. Wzięłam telefon do ręki i zaniemówiłam… 27 nieodebranych połączeń i 12 wiadomości!
- Cholera – zaklęłam do siebie szybko wstając z łóżka.
W pośpiechu szybko zaczęłam czytać wszystkie wiadomości i o niemal nie zemdlałam.
„ Amber, gdzie ty się podziewasz?! Zapomniałaś że byłyśmy umówione na 11 w galerii? ”
Zdenerwowana spojrzałam na zegarek. 12:39 !
„ Amber, nie mam ochoty na żarty. Mam nadzieję że już jesteś w drodze. „
Szybko biegnąc w stronę łazienki, złapałam przypadkowe ciuchy leżące na ziemi.
- Pierwszy ! – krzyknął Tom wyłaniając się zza rogu. Miał jak zwykle nieschodzący mu z twarzy uśmiech, ten który tak lubiłam. Ten, którym zawsze obdarzał mnie, gdy wracałam zmęczona ze szkoły. Jego włosy niedbale opadały mu na twarz, a tuż przy końcach uroczo mu się zakręcały. No i oczy… Najwspanialsze oczy w całym Londynie. Ba, co ja mówię! Na całym świecie. Tak moi drodzy, przede mną stał nie kto inny, jak mój uroczy brat, który zakręcił by sobie wokół palca każdą napotkaną dziewczynę. Mimo jego uroku osobistego, nadal pozostawał moim okropnym bratem.
- No chyba sobie żartujesz Tom! Jestem już spóźniona prawie dwie godziny na spotkanie z Jess. Proszę odpuść mi chociaż dzisiaj. – powiedziałam to najbardziej przekonująco jak tylko potrafiłam. Zrobiłam słodką minę słodko przy tym unosząc brwi. – No Tooom. Wiesz, że muszę do niej biec bo ona mnie udusi… Poza tym… Wiem jak Ci się podoba.
Tak! Trawiłam w samo sedno. Zobaczyłam jego błysk w oku i rumieniec wkradający się na jego twarz. Wiedziałam już od dawna, że kocha się w mojej przyjaciółce. Ale cóż się dziwić. Jess była wysoką blondynką o dużych niebieskich oczach. Miała niesamowite wyczucie stylu, którego niesamowicie jej zazdrościłam. Zawsze wszyscy mówili mi, że jest ode mnie lepsza. Mimo, że nie czułam się z tym dobrze, to zawsze wysłuchiwałam opinii innych.
- Dobra idź. – mruknął mój brat pod nosem – Za 15 minut masz być na dole gotowa. – powiedział i odszedł od drzwi łazienki wolnym krokiem. Po chwili zatrzymał się i obrócił. Widząc moje zdziwienie na twarzy zaśmiał się cicho pod nosem. – No przecież nie mogę pozwolić żebyś spóźniła się jeszcze bardziej... Odwiozę Cię. – powiedział i zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Szybko udałam się do łazienki nie mając zbyt wiele czasu. Zrzuciłam z siebie ponaciąganą koszulkę ze startym nadrukiem, którą kochałam i miałam do niej sentyment. Szybko wskoczyłam pod prysznic rozmyślając w jakim celu właściwie Jess przed ostatni tydzień chciała się ze mną spotkać w galerii. Znam moją przyjaciółkę i wiem, że to co mogę usłyszeć może całkowicie zmienić wszystko. Naprawdę… Moja przyjaciółka jest nieprzewidywalna.
- Amber! Rusz się. – usłyszałam głos Toma dobiegający zza drzwi.
- Już idę. Prawie wychodzę. – odkrzyknęłam w pośpiechu wychodząc spod prysznica i spojrzałam z zażenowaniem na ciuchy, które czekały na to by je ubrać. Totalna żenada… Mogłam przemyśleć tą decyzję, ze zgarnięciem walających się przypadkowych ciuchów. Posłusznie ubrałam te okropne miętowe spodnie, w których moje pośladki wyglądały jak wylewająca się galareta oraz malinową bluzkę. No świetnie wyglądam bardzo oryginalnie… Szybko umyłam zęby i uczesałam włosy w wysoki kucyk. Byłam już gotowa do wyjścia… Gdy tylko zbiegłam na dół po schodach krzyknęłam tylko krótkie cześć do rodziców i byłam gotowa do jazdy.
- O matko, serio ?! – usłyszałam śmiech mojego brata na widok mojego ubrania.
- Przestań się czepiać. Nie wiem o co Ci chodzi… - zamieszałam się i wsiadłam szybko do auta by nie zmoknąć. Ah ten kochany deszczowy Londyn…
***
Nie do końca wiedząc czy mam się cieszyć czy nie, szłam w kierunku Jess, która siedziała samotnie na ławce w galerii i rozglądała się. Gdy jej oczy ujrzały, że idę w jej kierunku, zerwała się z miejsca i podbiegła do mnie. Miała na sobie beżową sukienkę, o prostym kroju, sięgającą po połowy ud, czarny żakiet oraz niesamowicie wysokie czarne buty. Nie mam pojęcia, ile centymetrów miały jej obcasy, ale strzelam, że 15. Jej strój uzupełniało niesamowicie dużo bransoletek na jej obu rękach. Bransoletki były złote z pięknymi miętowymi kamyczkami bądź też przywieszkami. Muszę powiedzieć, że czułam się przy niej jak całkowite bezguście.
- Amber ! Do licha, czy ty mnie słyszysz ? – spojrzała na mnie ciekawskim wzrokiem.
- Tak, tak. Przepraszam Cię. Zamyśliłam się trochę. Wiesz… Tata przyjechał ustalać, kiedy nas może stąd zabrać.
- To chyba dobrze, nie ? – odparła blond-włosa nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Niby tak. Bo bardzo kocham tatę i uwielbiam spędzać z nim czas, ale sama wiesz jak mi tęskno za wszystkimi gdy tam jestem. Tam nie mam znajomych, z którymi mogła bym spędzać czas… - zaczęłam narzekać, natomiast niebieskooka wyglądała na niesamowicie uradowaną. Nie wiem co ją tak cieszyło… że znów wyjadę ? Kochałam ją z całego serca, ale czasami naprawdę jej nie rozumiałam i naprawdę się bałam…
- Bo chciałam Ci powiedzieć… - powiedziała przeciągle dziewczyna - … że…
- Że co?! – uniosłam się może i niepotrzebnie, ale denerwował mnie jej ton. Gdy nagle do moich uszu dobiegło coś czego się nie spodziewałam…
- Rozmawiałam z mamą i pozwoliła mi jechać z Tobą do taty ten jeden raz. – powiedziała ucieszona na jednym wydechu.
Odczuwałam teraz tyle emocji na raz, że nie mogłam się powstrzymać od głośnego krzyknięcia i przytulenia mojej przyjaciółki. Nareszcie wyjedziemy gdzieś razem. Nie będę musiała siedzieć tam z Tomem, którego i tak więcej nie ma, niż jest. Teraz ten wyjazd będzie o niebo lepszy niż pozostałe. Jeszcze tylko kilka tygodni szkoły i razem z moją przyjaciółką odwiedzimy największe imprezy w Paryżu.