sobota, 5 stycznia 2013

Prolog


Gdy powoli wybudzam się ze snu, słyszę dobiegające głosy rodziców z kuchni. Jak zwykle o czymś dyskutowali, podnosząc przy tym głosy. Założę się, że wykłócali się jak zwykle o opiekę nad nami. Gdy miałam 12 lat, moi rodzice oznajmili mi i mojemu bracie, że się rozwodzą. Do dziś pamiętam, jak mój starszy brat posadził mnie sobie na kolanach i uspokajał mnie, że nic się nie stanie. Ważne, że mamy siebie. To było uczucie nie do zniesienia. Zawsze kochałam swoich rodziców. Dawali mi wszystko czego mogłam zapragnąć, jednak od tamtego dnia wszystko się zmieniło. Mama postanowiła, że nie wyniesie się z tego mieszkania, więc tata zmuszony był się przeprowadzić. Natomiast nalegałam, by nie wyprowadzał się daleko, ponieważ bardzo byłam przywiązana do niego. Mimo moich licznych próśb i błagań nic to nie dało. Mama pozostała w Londynie, natomiast tata przeprowadził się do Paryża. Do miasta wiecznej miłości. Nie przeprowadził się tam przypadkiem. To tam, spędzał swoje dzieciństwo wraz z kuzynostwem.
Bardzo z bratem odczułam rozstanie rodziców. Nie wiedziałam jak to będzie wyglądało. Natomiast mam już 17 lat i razem z bratem Tomem wiem, że stawię czoła wszystkim przeciwnością losu.
Gdy odważyłam się na otwarcie oczu, od razu tego pożałowałam. Słońce niesamowicie jasno dziś świeciło. Obróciłam się na drugi bok długo się przeciągając. Wzięłam telefon do ręki i zaniemówiłam… 27 nieodebranych połączeń i 12 wiadomości!
- Cholera – zaklęłam do siebie szybko wstając z łóżka.
W pośpiechu szybko zaczęłam czytać wszystkie wiadomości i o niemal nie zemdlałam.
„ Amber, gdzie ty się podziewasz?! Zapomniałaś że byłyśmy umówione na 11 w galerii? ”
Zdenerwowana spojrzałam na zegarek. 12:39 !
„ Amber, nie mam ochoty na żarty. Mam nadzieję że już jesteś w drodze. „
Szybko biegnąc w stronę łazienki, złapałam przypadkowe ciuchy leżące na ziemi.
- Pierwszy ! – krzyknął Tom wyłaniając się zza rogu. Miał jak zwykle nieschodzący mu z twarzy uśmiech, ten który tak lubiłam. Ten, którym zawsze obdarzał mnie, gdy wracałam zmęczona ze szkoły. Jego włosy niedbale opadały mu na twarz, a tuż przy końcach uroczo mu się zakręcały. No i oczy… Najwspanialsze oczy w całym Londynie. Ba, co ja mówię! Na całym świecie. Tak moi drodzy, przede mną stał nie kto inny, jak mój uroczy brat, który zakręcił by sobie wokół palca każdą napotkaną dziewczynę. Mimo jego uroku osobistego, nadal pozostawał moim okropnym bratem.
- No chyba sobie żartujesz Tom! Jestem już spóźniona prawie dwie godziny na spotkanie z Jess. Proszę odpuść mi chociaż dzisiaj. – powiedziałam to najbardziej przekonująco jak tylko potrafiłam. Zrobiłam słodką minę słodko przy tym unosząc brwi. – No Tooom. Wiesz, że muszę do niej biec bo ona mnie udusi… Poza tym… Wiem jak Ci się podoba.
Tak! Trawiłam w samo sedno. Zobaczyłam jego błysk w oku i rumieniec wkradający się na jego twarz. Wiedziałam już od dawna, że kocha się w mojej przyjaciółce. Ale cóż się dziwić. Jess była wysoką blondynką o dużych niebieskich oczach. Miała niesamowite wyczucie stylu, którego niesamowicie jej zazdrościłam. Zawsze wszyscy mówili mi, że jest ode mnie lepsza. Mimo, że nie czułam się z tym dobrze, to zawsze wysłuchiwałam opinii innych.
- Dobra idź. – mruknął mój brat pod nosem – Za 15 minut masz być na dole gotowa. – powiedział i odszedł od drzwi łazienki wolnym krokiem. Po chwili zatrzymał się i obrócił. Widząc moje zdziwienie na twarzy zaśmiał się cicho pod nosem. – No przecież nie mogę pozwolić żebyś spóźniła się jeszcze bardziej... Odwiozę Cię. – powiedział i zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Szybko udałam się do łazienki nie mając zbyt wiele czasu. Zrzuciłam z siebie ponaciąganą koszulkę ze startym nadrukiem, którą kochałam i miałam do niej sentyment. Szybko wskoczyłam pod prysznic rozmyślając w jakim celu właściwie Jess przed ostatni tydzień chciała się ze mną spotkać w galerii. Znam moją przyjaciółkę i wiem, że to co mogę usłyszeć może całkowicie zmienić wszystko. Naprawdę… Moja przyjaciółka jest nieprzewidywalna.
- Amber! Rusz się. – usłyszałam głos Toma dobiegający zza drzwi.
- Już idę. Prawie wychodzę. – odkrzyknęłam w pośpiechu wychodząc spod prysznica i spojrzałam z zażenowaniem na ciuchy, które czekały na to by je ubrać. Totalna żenada… Mogłam przemyśleć tą decyzję, ze zgarnięciem walających się przypadkowych ciuchów. Posłusznie ubrałam te okropne miętowe spodnie, w których moje pośladki wyglądały jak wylewająca się galareta oraz malinową bluzkę. No świetnie wyglądam bardzo oryginalnie… Szybko umyłam zęby i uczesałam włosy w wysoki kucyk. Byłam już gotowa do wyjścia… Gdy tylko zbiegłam na dół po schodach krzyknęłam tylko krótkie cześć do rodziców i byłam gotowa do jazdy.
- O matko, serio ?! – usłyszałam śmiech mojego brata na widok mojego ubrania.
- Przestań się czepiać. Nie wiem o co Ci chodzi… - zamieszałam się i wsiadłam szybko do auta by nie zmoknąć. Ah ten kochany deszczowy Londyn…
***
Nie do końca wiedząc czy mam się cieszyć czy nie, szłam w kierunku Jess, która siedziała samotnie na ławce w galerii i rozglądała się. Gdy jej oczy ujrzały, że idę w jej kierunku, zerwała się z miejsca i podbiegła do mnie. Miała na sobie beżową sukienkę, o prostym kroju, sięgającą po połowy ud, czarny żakiet oraz niesamowicie wysokie czarne buty. Nie mam pojęcia, ile centymetrów miały jej obcasy, ale strzelam, że 15. Jej strój uzupełniało niesamowicie dużo bransoletek na jej obu rękach. Bransoletki były złote z pięknymi miętowymi kamyczkami bądź też przywieszkami. Muszę powiedzieć, że czułam się przy niej jak całkowite bezguście.
- Amber ! Do licha, czy ty mnie słyszysz ? – spojrzała na mnie ciekawskim wzrokiem.
- Tak, tak. Przepraszam Cię. Zamyśliłam się trochę. Wiesz… Tata przyjechał ustalać, kiedy nas może stąd zabrać.
- To chyba dobrze, nie ? – odparła blond-włosa nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Niby tak. Bo bardzo kocham tatę i uwielbiam spędzać z nim czas, ale sama wiesz jak mi tęskno za wszystkimi gdy tam jestem. Tam nie mam znajomych, z którymi mogła bym spędzać czas… - zaczęłam narzekać, natomiast niebieskooka wyglądała na niesamowicie uradowaną. Nie wiem co ją tak cieszyło… że znów wyjadę ? Kochałam ją z całego serca, ale czasami naprawdę jej nie rozumiałam i naprawdę się bałam…
- Bo chciałam Ci powiedzieć… - powiedziała przeciągle dziewczyna - … że…
- Że co?! – uniosłam się może i niepotrzebnie, ale denerwował mnie jej ton. Gdy nagle do moich uszu dobiegło coś czego się nie spodziewałam…
- Rozmawiałam z mamą i pozwoliła mi jechać z Tobą do taty ten jeden raz. – powiedziała ucieszona na jednym wydechu.
Odczuwałam teraz tyle emocji na raz, że nie mogłam się powstrzymać od głośnego krzyknięcia i przytulenia mojej przyjaciółki. Nareszcie wyjedziemy gdzieś razem. Nie będę musiała siedzieć tam z Tomem, którego i tak więcej nie ma, niż jest. Teraz ten wyjazd będzie o niebo lepszy niż pozostałe. Jeszcze tylko kilka tygodni szkoły i razem z moją przyjaciółką odwiedzimy największe imprezy w Paryżu.

1 komentarz: