środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 5


Roztrzęsiona przepraszam Naomi i wychodzę z sali w celu ochłonięcia. Siadam w holu i przyglądam się różnym ludziom. Jak bardzo schorowani są. Jak pilnie potrzebują pomocy. Dostrzegam w ich oczach ból i cierpienie. Nigdy nie myślałam o tym, jak to jest być w takiej sytuacji. Co gorsza… Jeśli nie ma odwrotu ? Jeśli Ci ludzie żyją nadzieją na lepsze życie, mimo że ich choroba jest nieuleczalna. Życie jest krótkie i nie zdajemy sobie sprawy z tego jak szybko przemija. Czy zdajemy sobie sprawę z tego, jak ważne jest nasze życie ? I jak wiele zależy od ludzi, którzy nas otaczają, by było wyjątkowe. W ciągu naszego krótkiego życia, musi pojawić się ktoś, kto wywróci nasze życie do góry nogami. Ktoś, to całkowicie je odmieni i uczyni niepowtarzalnym.
Gdy już czuję się na siłach wracam do pokoju, w którym znajdowała się moja przyjaciółka. Wyglądała tak, jak przed moim wyjściem. Siedziała spokojnie wpatrując się w ścianę. Tak, jak gdyby to co zrobiła, nie było niczym specjalnym.
- Dlaczego ? – to jedyne co udaje mi się wykrztusić. Patrzę na nią w osłupieniu, nie mogą uwierzyć w to, co przed chwilą mi powiedziała. Powoli podchodzę do jej łóżka i usiadam na krześle znajdującym się koło jej łóżka. W jej oczach dostrzegam spokój. Żadnych targających nią emocji. Siedzi tak spokojnie, równo oddychając i spogląda na mnie. Czuję na sobie jej wzrok i momentalnie opuszczam głowę w dół, nerwowo patrząc na swoje dłonie.
- Bo widzisz Amber… - rozpoczyna bardzo spokojnie – bardzo dużo ludzi mnie zraniło. A ty musisz wiedzieć, że wplątując się w towarzystwo moje i Harrego zrobiłaś wielki błąd. Nie chcę Cię oczywiście straszyć. Po prostu chcę przekazać Ci, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Ja może i jestem uważana za dziwaczkę, ale lubię Cię i nie chcę robić Ci krzywdy. Ale Harry… - urwała. Widziałam jak szuka odpowiednich słów. – Zresztą nie ważne… - zmieniła nagle temat. – Wiesz… Muszę Ci coś opowiedzieć. Ale musisz mi obiecać, że nie wybiegniesz z tej sali i zostaniesz tutaj aż do końca tej historii. – mówiła patrząc mi w oczy, ja tylko kiwnęłam głową na znak zgody oczekując najgorszego.
- Kiedy byłam mała, przeżywałam koszmar. Często widziałam jak ojciec bije mamę i coraz częściej podnosi rękę również na mnie. Jestem jedynaczką, więc sama z mamą przeciw ojcu ? Nie miałyśmy najmniejszych szans. W końcu z mamą uciekłyśmy od taty. Jechałyśmy autem, ciesząc się, że koszmar już się skończył. Zostawiłyśmy tatę zupełnie samego, wraz ze swoimi problemami. Nikt nigdy nie wiedział czemu taki jest. Niestety nasza radość nie trwała długo… Nasze auto zderzyło się z tirem. Obudziłam się w szpitalu, podłączona do wszystkich możliwych urządzeń. Nie wiedziałam co się dzieje. Byłam w zupełnie obcym miejscu, a przy mnie nie było mamy. Po jakimś roku, wielu operacjach i wielu terapiach, została mi przekazana wiadomość. Moja mama nie żyła. Zmarła na miejscu. I pomyśleć, że dowiedziałam się tego po roku. Początkowo miałam trafić do jakiejś placówki, ale skierowali mnie do zakładu psychiatrycznego. To absurd! Jak mogli wsadzić tam 11 letnie dziecko, które nie wiedziało co się dzieje. Miałam silne problemy. Bałam się ludzi. Bałam się wszystkiego, co mnie otacza. – patrzała na mnie smutnym wzrokiem i widziałam w tej chwili w niej małą istotkę, która potrzebuje pomocy. – Gdy miałam 15 lat myślałam że koszmar się skończył. Przeniesiono mnie do babci, gdzie mogłam normalnie żyć. Poszłam do szkoły i zaczęto mnie wyzywać. Byłam już takim wrakiem człowieka, że nie mogłam tego znosić. I wtedy pierwszy raz zrobiłam tak okropną rzecz… - przerwała nagle i czekała na moją reakcję. Kiwnęłam tylko głową na znak, że może kontynuować i że jestem gotowa. – Dziewczyna z mojej klasy zaczęła mnie wyzywać. Ja nie wytrzymałam i zaciągnęłam ją za włosy do łazienki. Wsadzałam jej głowę w kibel. – zaśmiała się. – Tak właśnie zrobiłam. Podtapiałam ją trochę. A gdy już nie miała siły, przyparłam ją do ściany i zaczęłam dusić. Z radością patrzyłam, jak uchodzi z niej życie. Jak ostatni raz wypuszcza powietrze z płuc. – Nie mogąc uwierzyć w to co powiedziała nerwowo kręcę się na krześle. – To jeszcze nie koniec. – dodała. – Po tym zdarzeniu babcia powiedziała, że nie może dłużej trzymać w domu takiej psychopatki. Rozumiesz ? Nazwała mnie psychopatką… I stało się najgorsze. Wróciłam do ojca. Zamknięta w sobie. Nie rozmawiam z nim. Nie potrafiłam mu wybaczyć. Mimo że widziałam jak obwinia się za śmierć mamy, nie wybaczyłam mu. Od przyjazdu do niego nie zamieniłam z nim ani słowa. Jesteś pierwszą osobą przed którą się otwieram Amber.
Wiem, że może to zabrzmieć dziwnie, bo po tym co mi powiedziała powinnam wybiec, ale czułam potrzebę pomocy jej. Ona ma tylko mnie. A ja w gruncie rzeczy mam tylko ją.
- Naomi, mimo wszystko zawsze będę przy Tobie. Ale daj mi to wszystko przemyśleć. – powiedziałam i podniosłam się krzesła kierując się w stronę drzwi. – Do jutra.
***
Szłam powoli, rozkoszując się letnim powietrzem. Wiatr muskał moją twarz i ramiona, a włosy unosiły się, tańcząc wesoło wokół mnie. Idąc wzdłuż dróżki prowadzącej do domu, zauważam Jess siedzącą na parapecie naszej sypialni. Przyśpieszyłam kroku by móc porozmawiać z nią jak najszybciej.
Zmierzając już pod drzwi naszego pokoju, biorę 3 głębokie wdechy i łapię za klamkę. Otwieram drzwi i widzę nasz pokój idealnie czysty. Wszystko idealnie poukładane na półkach. Moje nie do końca rozpakowane rzeczy, już znalazły tutaj swoje miejsce. Jestem pod wielkim wrażeniem. Nie wiem ile czasu to musiało zająć Jess. Pewnie kilka godzin.
- Jess. – zaczynam niepewnie, chwiejąc się w przód i w tył. – Możemy porozmawiać ? – blondynka nie czekając ani chwili dłużej podchodzi do mnie i zamyka w szczelnym uścisku. – Jess. Coś nie tak ?
- Po prostu chciałam przeprosić za moje zachowanie. Wiesz że zawsze kochałam Cię jak siostrę. Zrobię wszystko żebyś nie była zła, za to, jak rano Cię ochrzaniłam. – mówiła przez łzy.
- Daj spokój. Nie jestem zła. Tylko proszę, powiedz mi. Gdzie byłaś ? Dlaczego jak zeszłam na dół nie było Cię ze mną ? I jak przyprowadziłam nową koleżankę z okolicy – również Cię nie było. Co się z Tobą dzieje ?
- Ja przepraszam… Po prostu byłam zła na siebie, po tym, jak Cię potraktowałam.
- Gdzie byłaś ? – ponowiłam pytanie.
- Chodź. Pokażę Ci. – powiedziała chwytając mnie za rękę.
***
- Pamiętasz jak w pierwszej klasie podstawówki, na apelu śpiewałaś Odę do radości ? – powiedziałam śmiejąc się. Oczywiście oberwało mi się za to. Leżąc tak na tarasie jakiegoś opuszczonego domu przekomarzałam się z Jess. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłyśmy tak blisko. Kiedy  wspominałyśmy dawne czasy. Pamiętam jak niemalże każdy dzień mojego życia spędzałam z nią. Była dla mnie jak rodzina.
- Powiesz mi jak to jest z tym Harrym ? – zapytała przyglądając się bezchmurnemu niebu, bawiąc się przy tym końcami swoich włosów.
- Jak mam być szczera, to sama nie wiem. Raz jest taki opiekuńczy. Widzę że mu zależy. Ale chwilę potem staje się palantem. – po chwili opowiedziałam cały bieg zdarzeń Jess na co ta zamikła jakby myśląc nad tym co powiedziałam.
- To toksyczna miłość. – odparła.
- Jaka miłość ? Żadna miłość ! – wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że mogło by mnie coś łączyć z tym dupkiem pozbawionym uczuć. – Uwierz mi, mu zależy tylko na tym żeby zaliczyć. Zrobił to co ma zrobić i już…
- To jak wytłumaczysz to że chciał cię zabrać ze szpitala ? – powiedziała, a ja uświadomiłam sobie że miał przyjechać po mnie wieczorem do szpitala, a mnie tam nie ma. Cholera… Po co ja się właściwie tym przejmuję ?
- Zmieńmy temat… - zaproponowałam.
***
Wracając już do domu z Jess roześmiane, zadzwonił mi telefon. Numer zastrzeżony. Nie odebrałam. Szłam z przyjaciółką dróżką, prowadzącą w naszą ulicę. Śpiewałyśmy, śmiałyśmy się, przekomarzałyśmy. Jak za dawnych czasów. W powietrzu czułam unoszące się szczęście i radość. Zupełnie jak wtedy gdy miałyśmy po 10 lat. Nasze buzie były roześmiane, a oczy błyszczały ze szczęścia. Wiele bym dała, aby moje życie tak wyglądało. Abym mieszkała z moją przyjaciółką, nawzajem wspierając się. Nie wyobrażałam sobie jakby miała zniknąć.
- Chyba mamy gościa. – odezwała się moja przyjaciółka otwierając drzwi do domu na oścież. Nogi się pode mną ugięły. Na ziemi leżały płatki róż, a ze świeczek była ułożona ścieżka. W powietrzu unosił się zapach wanilii. No tak… Świeczki były właśnie o tym zapachu – jednym z moich ulubionych.
- Jak myślisz, kto to może być ? – zapytałam spoglądając na Jess. Czekałam na jej odpowiedź, lecz ona tylko bezradnie wzruszyła ramionami.
Ściągnęłam buty i stanęłam bosymi stopami na płatkach róż. Stąpałam tak wzdłuż ułożonej dróżki ze świec. Płatki róż delikatnie muskały moje stopy. Byłam tak podekscytowana że nie mogłam opanować drżenia rąk. Udałam się w kierunku schodów i szłam na górę. Ścieżka prowadziła tuż pod drzwi naszego pokoju. Zerknęłam na Jess, a ta zaś skinęła głową i zniknęła za drzwiami mojego brata. Wiem że Jess i Tom mieli dobre kontakty. Bardzo się lubili, rozumiem. Ale fakt że Tom leciał na moją przyjaciółkę był przerażający. Nie chcę by zrobił coś wbrew jej woli.
Cichutko, niemal bezszelestnie otworzyłam drzwi do mojego pokoju i zamarłam. Na środku pokoju stal Harry. Jego oczy cudownie błyszczały w blasku świec, a jego uśmiech wydawał się być szczery. Podeszłam do niego wolnym krokiem, wcześniej zamykając za sobą drzwi.
- Witaj. – szepnął w moje ucho uwodzicielskim tonem. – Chciałem Ci wynagrodzić moje ostatnie bezczelne zachowanie. Wiedz, że urzekłaś mnie odkąd pierwszy raz Cię zobaczyłem. Przepraszam. – powiedziawszy to, położył swoją dłoń na moim policzku i nachylił się. Zamknęłam oczy i przywarłam do niego ustami. Nie wiem co mną kierowało. Czyżby Jess miała racje ?

Dziękuję za ponad 500 wyświetleń ! Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę.

8 komentarzy:

  1. a my się cieszymy, że możemy czytać Twoje opowiadanie ;3 intryguje mnie zachowanie Harry'ego, nadal nie wiem o co mu chodzi :D od razu tego samego dnia gdy poznał Amber zaciągnął ją siłą do łóżka, a później taki kochany..hmm..;p czekam na więcej ! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za wszystkie miłe słowa w każdym komentarzu. Jesteś osobą, która bardzo mnie motywuje do pisania. ; )
      Nie potrafię przestać się cieszyć jak widzę Twoje komentarze.
      Dziękuję AnGie. ;3

      Usuń
  2. Zajebiste :D
    Czekam na więcej !!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. SPAM
    Jako, że czytasz mojego bloga, zapraszam cię na epilog na: i-am-alone-onedirection.blogspot.com
    Dodatkowo pojawiła się tam informacja o moim nowym blogu i bardzo bym się cieszyła gdybyś go odwiedziła. Buziaki ~Choco.

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie zapraszam do wzięcia udziału w konkursie na najlepszy imagin na blogu: http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam za spam.
    |SPAM|
    „Camp art” to letni obóz dla uzdolnionych artystyczne młodych ludzi. Miejsce położone na obrzeżu Anglii w letnie miesiące tętni życiem, i co najważniejsze, talentem. Na obozie zjawiają się również dwie przyjaciółki, które pomimo drastycznej przeszłości, starają się cieszyć z życia. Co może się wydarzyć gdy dziewczyny poczują zapach jeziora i pierwsze okrzyki nowych towarzyszy? Jak potoczy się historia zagubionej Luanny i marzycielskiej Sassy? Jak bardzo ważną rolę odegra w ich życiu przyjaźń, a jak bardzo zmienią swoje podejście do miłości? Czy są gotowe zabłądzić między paletami barw i kartkami liter by odnaleźć to czego od dawna szukały? Krótko mówiąc – czy są gotowe tworzyć własny scenariusz życia? I tym razem sposób wykonania jest, oczywiście, dowolny.
    Prolog i zdjęcia bohaterek już są – serdecznie zapraszamy.
    PS.: W opowiadaniu nie zabraknie One Direction. :)
    Zapraszam, Choco. ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej hej ! <3

    Super rozdział, ogólnie bardzo podoba mi się twój blog ;)
    Zarówno jego wygląd jak i to co piszesz. Twoje opowiadanie jest genialne ! Liczę na kolejny rozdział, który dodasz jak najszybciej.( Jeśli możesz gdy pojawi się nowy rozdział informuj mnie na moim blogu yesiwantyouharry.blogspot.com ok ? )
    Pozdrawiam Martyna xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę że Ci się podoba. ;*
      Gdy tylko dodam kolejny rozdział napewno Cię poinformuję. ;*

      Usuń