sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 2


Słysząc dobiegający dźwięk do moich uszu, gwałtownie otwieram oczy, czego od razu żałuję. W pokoju jest strasznie jasno. Kieruję wzrok na budzik wyłączając go. Jest 8:00. Mam równą godzinę, na przygotowanie się. Leniwie wstaję z łóżka i się przeciągam. Chcąc skierować się w stronę łazienki, słyszę głośny śpiew mojego brata. No tak… Wstał przede mną i zajął łazienkę. Świetnie… Postanawiam zejść na dół i coś zjeść. Prysznic może poczekać. Idę po schodach i słyszę już na dole mamę w kuchni.  Zanim zdążyłam się odezwać, od razu mówi, że tata nie może przyjechać po mnie na lotnisko, ale dostanę adres pod który mamy się kierować.
- Świetnie… - mruknęłam do siebie niezadowolona. Ciekawe jak tam dojadę. Czy tata pomyślał chociaż przez chwilę, że będę w obcym kraju ?
- Chodź, zrobiłam jajecznicę. – powiedziała zachęcająco, ze sztucznym uśmiechem. Widziałam już, że coś ją trapi. Widziałam, że coś jest nie tak. Jednak postanowiłam, że nie będę się wtrącać. To nie moja sprawa.
Po zjedzonej w ciszy jajecznicy, podnoszę się z krzesła i kieruję się na górę. Widzę że drzwi z łazienki są już otwarte, więc mój brat skończył dawać popis swoich zdolności wokalnych. Zadowolona biorę przygotowane wcześniej ciuchy i udaje się pod prysznic.
Moje ciało pokrywa woda, która momentalnie mnie rozbudza. Zaczynam nucić pod nosem melodię i zastanawiam się jak to będzie w Paryżu. Całkowicie nikogo tam nie znam. Nie wiem, czy dam radę się tam odnaleźć. Zawsze tutaj było mi dobrze. Tutaj miałam rodzinę, przyjaciół, kochającą Jess. A teraz, gdy pomyśle, że już po wakacjach ją stracę, aż boli mnie serce. Wszystko tutaj muszę zostawić. Muszę zacząć wszystko od nowa. Muszę zacząć nowe życie…
***
Gdy wychodzę z domu z walizką, dostrzegam Jess która uśmiecha się od ucha do ucha. Wiedziałam od samego początku, ile ten wyjazd dla niej znaczy. Zawsze mi zazdrościła wakacji z Paryżu. Wyglądała naprawdę bardzo radośnie. Włosy miała spięte w luźny warkocz i była prawie niezauważalnie pomalowana. Na sobie miała zieloną bluzkę, jeansowe szorty i trampki w tym samym odcieniu co jej bluzka. Gdy tylko mnie zauważyła, podbiegła do mnie z jeszcze większym uśmiechem – o ile to w ogóle możliwe i wykrzyczała mi wprost do ucha:
- Matko, matko, matko, matko ! Wiesz jak się cieszę ? – krzyczała podekscytowana. Momentalnie szybko ją przytuliłam i zobaczyłam za nią 4 wielkie walizki. Z wrażenia otwarłam buzię i nie wiedziałam co powiedzieć. – No co się tak patrzysz ? – odezwała się nagle.
- Jess ! Ty wyjeżdżasz na wakacje czy się wyprowadzasz ? – powiedziałam tkwiąc cały czas w szoku.
- Oh daj spokój. Czeka nas masa imprez, nie mogę iść przecież dwa razy w tych samych ciuchach. – powiedziała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – No chodź już. Twoja mama już idzie.
Odwróciłam się i zobaczyłam mamę z kluczykami w ręce i mojego brata ciągnącego walizkę w stronę auta.
- Ja siadam z przodu ! – krzyknął Tom z wielkim uśmiechem na twarzy. Mi to było całkowicie na rękę, bo z Jess będziemy mogły rozłożyć się z tyłu.
***
- Proszę zapiąć pasy, zbliżamy się do lądowania – po samolocie rozbrzmiał głos pilota i natychmiast się obudziłam. Muszę przyznać, że lot minął bardzo szybko. Spojrzałam w prawo – Jess spała. Spojrzałam w lewo – Tom grał w jakąś głupią grę na telefonie. No to cóż. Tak oto rozpoczyna się nieodwracalnie moje nowe życie.
Podnoszę się ze swojego miejsca i powoli wraz z bratem i Jess udaję się po bagaże. Lotnisko jest całe zatłoczone, niestety my musimy samotnie przemierzyć tą drogę. Nikt po nas nie przyjechał jak wcześniej uprzedziła mnie mama. Po znalezieniu taksówki kierowaliśmy się pod podany adres. Podążaliśmy znaną okolicą. Wielkich willi i bogatych biznesmenów. Większość dzieciaków cieszyła by się że ma tak bogatego ojca, ale potrzebowałam miłości – nie pieniędzy.
Wysiadam z taksówki i widzę wybiegającego ojca. Wygląda na bardzo radosnego. Ma na sobie białą koszulę i ciemne jeansy. Jego ciemne włosy są idealnie ułożone. Uśmiecha się do nas wykrzykując nasze imiona.
- Tak się cieszę że jesteś – mówi gdy już trzyma mnie w ramionach. – Tak za tobą tęskniłem. – mówi jeszcze chwilę mnie przytulając, po czym zwraca się do mojej przyjaciółki. – Witaj Jess, bardzo się cieszę że dotrzymasz towarzystwa Amber. – na samym końcu podchodzi do Toma i podaje mu rękę – Witaj synu – odzywa się radośnie. - Chodźcie do domu.
Posłusznie wykonujemy jego polecenie i udajemy się do domu. Dom jak zwykle wita mnie niesamowitym widokiem jasnych, dużych przestrzeni. Udaję się na prawo i zaglądam do kuchni. Moim oczom ukazuje się wielki, nakryty stół. Pytającym wzrokiem patrzę na moich towarzyszy, ale widząc ich równie zdziwione miny ruszam dalej. Chyba tata szykuje dla nas niespodziankę. Może jakiś pyszny obiad na powitanie ?
Postanawiam udać się do góry. Idę po schodach ostrożnie niosąc walizkę. Mijam drzwi do pokoju Toma, po czym żegnam go uśmiechem. Gdy on znika za drzwiami, idę dalej zachęcając Jess aby szła za mną. Dochodzimy do naszego pokoju. Jest w pastelowych barwach. Na prawo znajduje się wielkie łóżko tylko dla nas. Na lewo widnieją drzwi do naszej osobistej łazienki. Szczerze cieszyłam się z tego faktu, że nie będę musiała dzielić łazienki z bratem. Podchodzę do okna i to co widzę przyprawia mnie o zawroty głowy. Na dworze jest cudowne popołudnie. Świetna słoneczna pogoda. Mam widok w pokoju na wielki ogród, a zaraz za nim las.
W trybie natychmiastowym zabrałam się do rozpakowywania. Mam nadzieję że do wieczora zdążę… Dla Jess przygotowałam jedną szafę, by mogła rozpakować sobie tam rzeczy na czas wakacji. Zmęczona pakowaniem siadam na łóżko, gdy czyjeś silne ramiona podnoszą mnie do góry. Gdy unoszę głowę, widzę mojego kochanego brata który oznajmia mi że dziś na wspólny powitalny posiłek przyjdą sąsiedzi.
- Naprawdę, nie rozumiem czym się tak ekscytujesz – mówię wyraźnie znudzona. – Nawet ich nie znasz, nie wiesz kim są, a cieszysz się z powodu ich przyjścia… - teatralnie przewróciłam oczami i westchnęłam.
- Ale to nie są normalni ludzie! Jezu Amber czy ty jesteś serio taka głupia ? To są ludzie sławy – mówi kładąc nacisk na ostatnie słowo. – Będziemy uczestniczyć w najlepszych imprezach tylko dla bogatych gnojków, ty serio nie wiesz jakie to szczęście ? Proszę tylko zrób to dla mnie. Ubierz się najlepiej jak potrafisz. Musisz reprezentować coś sobą. Zresztą, potem idziemy na imprezę więc wypadało by ładnie wyglądać – mówi to ruszając znacząco brwiami.
***
Gdy powoli schodzę na dół, dostrzegam wystrojonego tatę. Chyba naprawdę spodziewamy się ważnych osobistości. Widzę że na dole na kanapie już siedzi Tom, ubrany w obcisłe spodnie w kolorze mchu i białej koszuli. Jess jeszcze przygotowywała się na górze. No tak, ona jak zwykle będzie wyglądała olśniewająco. Ja w mojej turkusowej sukience i czarnych butach na wysokim obcasie prezentowałam się nieźle. I muszę przyznać, że jestem zadowolona z efektu. Rozpuszczone włosy w kolorze dojrzałej wiśni spoczywały bezwładnie na ramionach. Były długie do pasa i z natury były idealnie proste. Zielone oczy były otoczone wachlarzem wytuszowanych rzęs, do tego lekko czerwone usta. Kto wie, może na dyskotece uda mi się kogoś poderwać ?
Moje rozmyślania przerywa dźwięk dzwonka do drzwi. Słyszę zbiegającą Jess po schodach, która wyglądała nieziemsko. Miała na sobie czarną sukienkę sięgającą kolan i rażąco pomarańczowe buty. Do sukienki miała wpiętą broszkę z pomarańczowym diamencikiem. Wszystko ze sobą współgrało. Jej oczy dostały obrysowane ciemną kredką i jej długie, wytuszowane rzęsy sprawiały wrażenie sztucznych.
Tata natychmiast podbiegł do drzwi, zapraszając gestem dłoni gości do środka. W progu stanęła wysoka brunetka, ze szczerym uśmiechem. Była ubrana w prostą czerwoną sukienkę, w której muszę przyznać, było jej do twarzy. Jej twarz wyglądała bardzo młodo. Jej brązowe oczy były przepełnione radością. Za nią pojawił się mężczyzna. Wyglądał na zarozumiałego palanta. Przepraszam że to powiem, ale wyglądał naprawdę odpychająco. Był pokryty tatuażami, a wyraz twarzy miał niezadowolony. Oboje podążali w kierunku nakrytego stołu, gdy nagle za nimi dostrzegłam już ostatniego gościa, za którym tata zamknął drzwi. Już z daleka dostrzegłam jego niesamowity uśmiech…


Tak wiem, zawaliłam z rozdziałem. Pisałam go dość szybko więc proszę, nie zwracajcie uwagi na błędy. Nie jestem dumna z rozdziału, ale jakoś ten pierwszy dzień pobytu Amber u taty musiałam przełknąć. Mam nadzieję że kolejny rozdział wam się spodoba.

5 komentarzy:

  1. Super, mi się podoba. Czekam na rozwój akcji a ten rozdział wcale nie był aż taki zły ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ; )
      Kolejny rozdział standardowo pojawi się w weekend, chociaż kto wie. Może uda mi się napisać go szybciej.

      Usuń
  2. Szkoda że nie rozpisałaś bardziej podróży samolotem i wyprawy z lotniska do domu w Paryżu, przydałaby się jakaś przygoda :D . Ja bym tu wcisnęła jakiś ciekawy, zabawny wątek, opis stolicy czy jakieś tam duperele. Im więcej opisów tym opowiadanie staje się bogatsze :D . A sztuką jest jeszcze wstawić opis taki, by zainteresował a nie znudził! XD . Czekam na nexta!

    Jest coś, co popsułaś... DLACZEGO ZROBIŁAŚ Z TOMUSIA PEDAŁKA W OBCISŁYCH SPODENKACH?! D: ZAWIODŁAM SIĘ! D: . Ja już go sobie wyobraziłam tak.. Tak mhrrr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opisałam podróż, ale wyszła tak nudna, że od razu ją usunęłam. Nie chciałam niepotrzebnie przeciągać całej akcji.
      Ale dziękuję za uwagę, postaram się poprawić. ; )
      Co do Toma, jego orientacja nie jest w pełni hetero, więc nie rozumiem oburzenia że zrobiłam z niego pedałka. xd

      Usuń
  3. fajnie fajnie, czekamy na więcej ;*

    OdpowiedzUsuń