Słysząc dobiegający dźwięk do moich uszu, gwałtownie
otwieram oczy, czego od razu żałuję. W pokoju jest strasznie jasno. Kieruję
wzrok na budzik wyłączając go. Jest 8:00. Mam równą godzinę, na przygotowanie
się. Leniwie wstaję z łóżka i się przeciągam. Chcąc skierować się w stronę
łazienki, słyszę głośny śpiew mojego brata. No tak… Wstał przede mną i zajął
łazienkę. Świetnie… Postanawiam zejść na dół i coś zjeść. Prysznic może
poczekać. Idę po schodach i słyszę już na dole mamę w kuchni. Zanim zdążyłam się odezwać, od razu mówi, że
tata nie może przyjechać po mnie na lotnisko, ale dostanę adres pod który mamy
się kierować.
- Świetnie… - mruknęłam do siebie niezadowolona. Ciekawe jak
tam dojadę. Czy tata pomyślał chociaż przez chwilę, że będę w obcym kraju ?
- Chodź, zrobiłam jajecznicę. – powiedziała zachęcająco, ze
sztucznym uśmiechem. Widziałam już, że coś ją trapi. Widziałam, że coś jest nie
tak. Jednak postanowiłam, że nie będę się wtrącać. To nie moja sprawa.
Po zjedzonej w ciszy jajecznicy, podnoszę się z krzesła i
kieruję się na górę. Widzę że drzwi z łazienki są już otwarte, więc mój brat
skończył dawać popis swoich zdolności wokalnych. Zadowolona biorę przygotowane
wcześniej ciuchy i udaje się pod prysznic.
Moje ciało pokrywa woda, która momentalnie mnie rozbudza.
Zaczynam nucić pod nosem melodię i zastanawiam się jak to będzie w Paryżu.
Całkowicie nikogo tam nie znam. Nie wiem, czy dam radę się tam odnaleźć. Zawsze
tutaj było mi dobrze. Tutaj miałam rodzinę, przyjaciół, kochającą Jess. A teraz,
gdy pomyśle, że już po wakacjach ją stracę, aż boli mnie serce. Wszystko tutaj
muszę zostawić. Muszę zacząć wszystko od nowa. Muszę zacząć nowe życie…
***
Gdy wychodzę z domu z walizką, dostrzegam Jess która
uśmiecha się od ucha do ucha. Wiedziałam od samego początku, ile ten wyjazd dla
niej znaczy. Zawsze mi zazdrościła wakacji z Paryżu. Wyglądała naprawdę bardzo
radośnie. Włosy miała spięte w luźny warkocz i była prawie niezauważalnie
pomalowana. Na sobie miała zieloną bluzkę, jeansowe szorty i trampki w tym
samym odcieniu co jej bluzka. Gdy tylko mnie zauważyła, podbiegła do mnie z
jeszcze większym uśmiechem – o ile to w ogóle możliwe i wykrzyczała mi wprost
do ucha:
- Matko, matko, matko, matko ! Wiesz jak się cieszę ? –
krzyczała podekscytowana. Momentalnie szybko ją przytuliłam i zobaczyłam za nią
4 wielkie walizki. Z wrażenia otwarłam buzię i nie wiedziałam co powiedzieć. –
No co się tak patrzysz ? – odezwała się nagle.
- Jess ! Ty wyjeżdżasz na wakacje czy się wyprowadzasz ? –
powiedziałam tkwiąc cały czas w szoku.
- Oh daj spokój. Czeka nas masa imprez, nie mogę iść
przecież dwa razy w tych samych ciuchach. – powiedziała, jakby to była
najbardziej oczywista rzecz na świecie. – No chodź już. Twoja mama już idzie.
Odwróciłam się i zobaczyłam mamę z kluczykami w ręce i
mojego brata ciągnącego walizkę w stronę auta.
- Ja siadam z przodu ! – krzyknął Tom z wielkim uśmiechem na
twarzy. Mi to było całkowicie na rękę, bo z Jess będziemy mogły rozłożyć się z
tyłu.
***
- Proszę zapiąć pasy, zbliżamy się do lądowania – po
samolocie rozbrzmiał głos pilota i natychmiast się obudziłam. Muszę przyznać,
że lot minął bardzo szybko. Spojrzałam w prawo – Jess spała. Spojrzałam w lewo
– Tom grał w jakąś głupią grę na telefonie. No to cóż. Tak oto rozpoczyna się
nieodwracalnie moje nowe życie.
Podnoszę się ze swojego miejsca i powoli wraz z bratem i
Jess udaję się po bagaże. Lotnisko jest całe zatłoczone, niestety my musimy
samotnie przemierzyć tą drogę. Nikt po nas nie przyjechał jak wcześniej
uprzedziła mnie mama. Po znalezieniu taksówki kierowaliśmy się pod podany
adres. Podążaliśmy znaną okolicą. Wielkich willi i bogatych biznesmenów.
Większość dzieciaków cieszyła by się że ma tak bogatego ojca, ale potrzebowałam
miłości – nie pieniędzy.
Wysiadam z taksówki i widzę wybiegającego ojca. Wygląda na
bardzo radosnego. Ma na sobie białą koszulę i ciemne jeansy. Jego ciemne włosy
są idealnie ułożone. Uśmiecha się do nas wykrzykując nasze imiona.
- Tak się cieszę że jesteś – mówi gdy już trzyma mnie w
ramionach. – Tak za tobą tęskniłem. – mówi jeszcze chwilę mnie przytulając, po
czym zwraca się do mojej przyjaciółki. – Witaj Jess, bardzo się cieszę że
dotrzymasz towarzystwa Amber. – na samym końcu podchodzi do Toma i podaje mu
rękę – Witaj synu – odzywa się radośnie. - Chodźcie do domu.
Posłusznie wykonujemy jego polecenie i udajemy się do domu.
Dom jak zwykle wita mnie niesamowitym widokiem jasnych, dużych przestrzeni.
Udaję się na prawo i zaglądam do kuchni. Moim oczom ukazuje się wielki, nakryty
stół. Pytającym wzrokiem patrzę na moich towarzyszy, ale widząc ich równie
zdziwione miny ruszam dalej. Chyba tata szykuje dla nas niespodziankę. Może
jakiś pyszny obiad na powitanie ?
Postanawiam udać się do góry. Idę po schodach ostrożnie
niosąc walizkę. Mijam drzwi do pokoju Toma, po czym żegnam go uśmiechem. Gdy on
znika za drzwiami, idę dalej zachęcając Jess aby szła za mną. Dochodzimy do
naszego pokoju. Jest w pastelowych barwach. Na prawo znajduje się wielkie łóżko
tylko dla nas. Na lewo widnieją drzwi do naszej osobistej łazienki. Szczerze
cieszyłam się z tego faktu, że nie będę musiała dzielić łazienki z bratem.
Podchodzę do okna i to co widzę przyprawia mnie o zawroty głowy. Na dworze jest
cudowne popołudnie. Świetna słoneczna pogoda. Mam widok w pokoju na wielki
ogród, a zaraz za nim las.
W trybie natychmiastowym zabrałam się do rozpakowywania. Mam
nadzieję że do wieczora zdążę… Dla Jess przygotowałam jedną szafę, by mogła
rozpakować sobie tam rzeczy na czas wakacji. Zmęczona pakowaniem siadam na
łóżko, gdy czyjeś silne ramiona podnoszą mnie do góry. Gdy unoszę głowę, widzę
mojego kochanego brata który oznajmia mi że dziś na wspólny powitalny posiłek
przyjdą sąsiedzi.
- Naprawdę, nie rozumiem czym się tak ekscytujesz – mówię
wyraźnie znudzona. – Nawet ich nie znasz, nie wiesz kim są, a cieszysz się z
powodu ich przyjścia… - teatralnie przewróciłam oczami i westchnęłam.
- Ale to nie są normalni ludzie! Jezu Amber czy ty jesteś
serio taka głupia ? To są ludzie sławy – mówi kładąc nacisk na ostatnie słowo.
– Będziemy uczestniczyć w najlepszych imprezach tylko dla bogatych gnojków, ty
serio nie wiesz jakie to szczęście ? Proszę tylko zrób to dla mnie. Ubierz się
najlepiej jak potrafisz. Musisz reprezentować coś sobą. Zresztą, potem idziemy
na imprezę więc wypadało by ładnie wyglądać – mówi to ruszając znacząco
brwiami.
***
Gdy powoli schodzę na dół, dostrzegam wystrojonego tatę.
Chyba naprawdę spodziewamy się ważnych osobistości. Widzę że na dole na kanapie
już siedzi Tom, ubrany w obcisłe spodnie w kolorze mchu i białej koszuli. Jess
jeszcze przygotowywała się na górze. No tak, ona jak zwykle będzie wyglądała
olśniewająco. Ja w mojej turkusowej sukience i czarnych butach na wysokim
obcasie prezentowałam się nieźle. I muszę przyznać, że jestem zadowolona z
efektu. Rozpuszczone włosy w kolorze dojrzałej wiśni spoczywały bezwładnie na
ramionach. Były długie do pasa i z natury były idealnie proste. Zielone oczy
były otoczone wachlarzem wytuszowanych rzęs, do tego lekko czerwone usta. Kto
wie, może na dyskotece uda mi się kogoś poderwać ?
Moje rozmyślania przerywa dźwięk dzwonka do drzwi. Słyszę
zbiegającą Jess po schodach, która wyglądała nieziemsko. Miała na sobie czarną
sukienkę sięgającą kolan i rażąco pomarańczowe buty. Do sukienki miała wpiętą
broszkę z pomarańczowym diamencikiem. Wszystko ze sobą współgrało. Jej oczy
dostały obrysowane ciemną kredką i jej długie, wytuszowane rzęsy sprawiały
wrażenie sztucznych.
Tata natychmiast podbiegł do drzwi, zapraszając gestem dłoni
gości do środka. W progu stanęła wysoka brunetka, ze szczerym uśmiechem. Była
ubrana w prostą czerwoną sukienkę, w której muszę przyznać, było jej do twarzy.
Jej twarz wyglądała bardzo młodo. Jej brązowe oczy były przepełnione radością.
Za nią pojawił się mężczyzna. Wyglądał na zarozumiałego palanta. Przepraszam że
to powiem, ale wyglądał naprawdę odpychająco. Był pokryty tatuażami, a wyraz
twarzy miał niezadowolony. Oboje podążali w kierunku nakrytego stołu, gdy nagle
za nimi dostrzegłam już ostatniego gościa, za którym tata zamknął drzwi. Już z
daleka dostrzegłam jego niesamowity uśmiech…
Tak wiem, zawaliłam z rozdziałem. Pisałam go dość szybko
więc proszę, nie zwracajcie uwagi na błędy. Nie jestem dumna z rozdziału, ale
jakoś ten pierwszy dzień pobytu Amber u taty musiałam przełknąć. Mam nadzieję
że kolejny rozdział wam się spodoba.
Super, mi się podoba. Czekam na rozwój akcji a ten rozdział wcale nie był aż taki zły ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję. ; )
UsuńKolejny rozdział standardowo pojawi się w weekend, chociaż kto wie. Może uda mi się napisać go szybciej.
Szkoda że nie rozpisałaś bardziej podróży samolotem i wyprawy z lotniska do domu w Paryżu, przydałaby się jakaś przygoda :D . Ja bym tu wcisnęła jakiś ciekawy, zabawny wątek, opis stolicy czy jakieś tam duperele. Im więcej opisów tym opowiadanie staje się bogatsze :D . A sztuką jest jeszcze wstawić opis taki, by zainteresował a nie znudził! XD . Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńJest coś, co popsułaś... DLACZEGO ZROBIŁAŚ Z TOMUSIA PEDAŁKA W OBCISŁYCH SPODENKACH?! D: ZAWIODŁAM SIĘ! D: . Ja już go sobie wyobraziłam tak.. Tak mhrrr...
Opisałam podróż, ale wyszła tak nudna, że od razu ją usunęłam. Nie chciałam niepotrzebnie przeciągać całej akcji.
UsuńAle dziękuję za uwagę, postaram się poprawić. ; )
Co do Toma, jego orientacja nie jest w pełni hetero, więc nie rozumiem oburzenia że zrobiłam z niego pedałka. xd
fajnie fajnie, czekamy na więcej ;*
OdpowiedzUsuń