Gdy widzę Harry'ego ubierającego się w pośpiechu i Toma
leżącego na łóżku z zamglonymi oczami, natychmiast mam ochotę wybiec. Biorę
rozpęd i wybiegam z domu. Już po krótkiej chwili znajduję się na dróżce
jakiegoś pobliskiego lasu. Postanawiam zboczyć z trasy i udać się dalej,
głębiej lasu. Idę po ściółce. Do moich uszu dobiega szelest gałęzi po których
idę, lekki wiatr owiewa moje ramiona i przechodzi mnie dreszcz. Zaczyna robić
się strasznie. Powinnam natychmiast wracać, jednak coś mówi mi żebym tu
została. Tu nikt mnie nie znajdzie. Postanawiam tu zostać. Przysiadam na
miękkim mchu i opieram się o korę drzewa. Wdycham świeże powietrze i wsłuchuję
się w śpiew ptaków. Tutaj czuję się szczęśliwa. To mogła być kryjówka dla mnie
i dla ludzi których kocham. Dla Louisa, Jess i Naomi.
Po chwili rozmyślania zadzieram głowę do góry i widzę jak
ptaki wesoło ćwierkają mi nad głową. Promienie słońca, próbują przedostać się
przez szczeliny w koronach drzew. Mogła bym tu zostać na wieki.
Krzyk…
Strzał…
Cisza…
Poderwałam się z miejsca rozważając ucieczkę. Jednak moje
nogi zadecydowały inaczej. Biegłam przed siebie, biegłam w stronę z której
usłyszałam krzyk. Biegłam dobre pięć minut i dalej nic. Nikogo nie widziałam.
- Uciekaj ! – usłyszałam nagle.
Mimo wołania kobiecego głosu biegłam dalej. Nagle świat
zawirował. Osunęłam się powoli na ziemie, widząc korony drzew, które rozmazały
się w niewyraźny obraz. Upadłam na ziemię i oddychałam ciężko. Poczułam silne
dreszcze i ból głowy. Odruchowo złapałam się za nią.
Krew… Zobaczyłam krew na mojej dłoni. Odchyliłam lekko głowę
i przymknęłam oczy. Czułam jakbym zasypiała. Czułam się tak, jakbym fruwała
szczęśliwa, bez żadnych zmartwień. Unosiłam się lekko, jak liście na wietrze.
Włosy tańczyły dookoła mnie, muskając moją szyję i ramiona. Śpiewałam razem z
ptakami. Wszystko wydawało się być tak piękne.
***
Siedziałem właśnie przed telewizorem, oglądając jakiś nudny
program kulinarny. Podniosłem się z kanapy w celu pójścia do toalety. Natomiast
coś mi na to nie pozwoliło.
„ Wiadomość z ostatniej chwili ! Znaleziono mordercę, od
dawna poszukiwanego. Ostatnią jego ofiarą padła Amber Collins. Znajduje się
teraz w klinice przy ulicy Rue de la Cite. „
Patrzałem na spikera ogłaszającego tą wiadomość i nie mogłem
w to uwierzyć. Patrzałem na telewizor bez mrugnięcie okiem, analizując każde
słowo mężczyzny. Natychmiast ubrałem buty i wybiegłem z hotelu. Pędząc po
schodach wpadłem na kilka osób, tylko krzyknąłem krótkie przepraszam i dalej
gnałem do wyjścia.
- Na Rue de la Cite ! – powiedziałem zamykając drzwi
taksówki. Jadąc bardzo powoli, nerwowo kręciłem się na fotelu z tyłu, na co
taksówkarz posyłał mi krótkie spojrzenia. Poruszaliśmy się ślimaczym tempem bo
utkwiliśmy w korku. – Przepraszam, daleko stąd jest ta ulica ?
- Trzecia ulica w prawo chłopcze. – odpowiedział starszy
mężczyzna siedzący za kierownicą.
- To ja już dziękuję. Wysiadam. – odparłem i już chciałem
wysiadać, gdy mężczyzna odchrząknął znacząco. No ładnie… Nie zabrałem portfela…
Z zażenowania spuściłem wzrok i jedyne co mi przyszło do głowy, to zdjęcie
zegarka. Był o wieeeele droższy niż ta krótka trasa taksówką, ale cóż innego
mogłem zrobić. Zdjąłem go i podałem wyraźnie zadowolonemu mężczyźnie.
Szybko gnałem ulicami zatłoczonego Paryża, aż dotarłem do
celu. Wbiegłem na korytarz i odszukałem kogoś, kto mógł by wiedzieć cokolwiek o
Amber. Zza roku wyłoniła się pielęgniarka, więc natychmiast do niej podbiegłem.
- Przepraszam bardzo. Orientuje się pani gdzie leży Amber
Collins ? Przywieziono ją tutaj dzisiaj.
Pielęgniarka tylko spojrzała na mnie i czule pogładziła mnie
to policzku. Nie wróżyło to nic dobrego.
- Jesteś kimś z jej rodziny ? – zapytała, na co ja pokiwałem
przecząco głową. – Niestety nie mogę Ci pomóc.
- Jestem jej najlepszym przyjacielem. Znam ją od bardzo
dawna. Muszę do niej iść ! – zaczynałem histeryzować. Czy ta kobieta nie
rozumie że ja MUSZĘ ją zobaczyć ?
- Chodź ze mną. Zobaczymy, co da się zrobić.
Tak jak powiedziała – tak zrobiłem. Szybkim krokiem
przemierzaliśmy korytarze, aż doszliśmy do windy. Nastała krępująca cisza a ja tylko
patrzałem na ekran informujący, że jesteśmy dopiero na szóstym piętrze… siódmym…
ósmym…
- Na którym piętrze leży Amber ? – zapytałem nie spoglądając
na kobietę.
- Na dwunastym. – odparła, a ja w duchu modliłem się, żeby
ta cholerna winda jechała szybciej.
Gdy drzwi windy się otworzyły natychmiast skręciliśmy w
korytarz na lewo. Po chwili marszu zatrzymaliśmy się przy drzwiach z numerem
127. Przylgnąłem do szyby oddzielającej korytarz od pomieszczenia, w którym
znajdowała się Amber. Leżała na łóżku. Była podłączona do chyba każdej możliwej
aparatury. W jej ciało było powbijane pełno wenflonów. Jej głowa była pokryta bandażem.
Wyglądała tak słabą, że miałem ochotę tam wbiec i ją przytulić. Miała przymknięte
oczy i głęboko oddychała.
Nagle na moim ramieniu poczułem czyjąś dłoń. Obróciłem się i
zobaczyłem Jess. Najlepszą przyjaciółkę Amber. Która kiedyś wraz z nami
spędzała czas. Potem, gdy Amber poszła do liceum utrzymywała kontakt tylko z
nią. Blondynka miała silnie opuchnięte i przekrwione oczy. Momentalnie
rozchyliłem ramiona. Wtuliła się we mnie cicho łkając i mówiąc że damy sobie
radę. Że wszystko będzie w porządku. Oboje staliśmy przytuleni spoglądając w
szybę.
- Tobie też nie pozwoliła wejść ? – zapytałem.
- Tak… powiedziała że musimy czekać na jej ojca. Gdy on
wyrazi zgodę na nasze wejście to dopiero wtedy ją zobaczymy. – powiedziała cicho,
a zaraz po jej słowach nastała cisza.
Kochani ! Od dodania ostatniej notki przybyło ponad 200
wyświetleń. Bardzo mnie to cieszy, że tak chętnie czytacie mój blog. Ale mam do
was prośbę. Zostawcie krótki komentarz. Może to być tylko słowo:
Przeczytałam/łem.
Wiem że Was stać na to, więc następny rozdział ukaże się
wtedy gdy pod tym rozdziałem będzie 5 komentarzy ( nie wliczając w to moich
odpowiedzi ).
ojej ;o znów taki zaskok nam zaserwowałaś. :) Pisz pisz dalej, a my czekamy :*
OdpowiedzUsuńprzeczytalam ;)))))
OdpowiedzUsuńCo mi przyszlo na mysl po ogarnieciu tego bloga?- psychiczny, ale w dobrym tego slowa znaczeniu(o ile takie istnieje...). na poczatku wydawalo mi sie nudne, ale przy drugim rozdziale chlonelam wszystko z zapartym tchem, serio. wciagnelas mnie w to i szczerze za to dziekuje. twoj blog potrafi wywolac we mnie takie emocje, jak zaden inny. ugh jak napisalas o tym ze naomi zabila tego blondasa to od razu na mysl przyszedl mi niall, a lzy splynely mi po twarzy. do tego wszystkiego harry i jego brutalnosc i "seksoholizm", ajajaj. + lou. nie wiem co jeszcze mam napisac. podsumowujac- uwielbiam to! + przepraszam za brak polskich znakow i duzych liter tam, gdzie powinny byc, ale jestem leniem i pisze na telefonie, wiec nie chce mi sie starac. wiem, ten komentarz jest tak chaotyczny, ze ciezko zrozumiec, ale chcialam uwzglednic tutaj wszystko co mi sie spodobalo. aha, zapomnialam. w odpowiedzi na komentarz pod ktoryms rozdzialem napisalas ze jess jest w 100% hetero, jednak nie wspomnialas nic o amber. czy to znaczy, ze jest ona bi? pozdrawiam~Lady Morfine<3
OdpowiedzUsuńOh matko. *-* Nie spodziewałam się takiego komentarza !
UsuńMam ochotę zacząć skakać aż do sufitu. Bardzo się cieszę, że blog Ci się podoba. Początek - masz rację nudny. Musiałam jakoś przedstawić sytuację wyjazdu do taty no i dotarłam do akcji. ;p
Chłopak którego zabiła Naomi, to całe szczęście nie był Nial. Puki co wprowadziłam Harrego - tak, tak, niewyżytego Harrego xd I Louisa. Ale zastanawiam się nad stopniowym wprowadzeniem reszty.
Komentarz nie odebrałam za chaotyczny, tylko za wielką dumę. Bardzo się cieszę, że komuś naprawdę tak podoba się ten blog. ;p
Orientacja Amber pozostanie na razie niespodzianką. Zobaczymy co przyniesie moja wena. ;p
Dziękuję za miłe słowa. ;*
Super rozdział ;333
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM DO MNIE :
http://yesiwantyouharry.blogspot.com/
Pozdrawiam <3
kocham tego bloga *.* świetny <3
OdpowiedzUsuń+ zaczynam prowadzić nowego bloga, zajrzyj jeśli masz czas :)
http://caroline-rulez.blogspot.com/
Ojej.. szkoda mi jej :(
OdpowiedzUsuń